650 złotych podwyżki od stycznia dla każdego policjanta - to jeden z punktów zawartego w czwartek wieczorem porozumienia policyjnych związkowców z ministrem spraw wewnętrznych i administracji. Porozumienie kończy kilkumiesięczny protest funkcjonariuszy służb mundurowych. W ostatnich dniach z powodu "psiej grypy" nawet 40 procent policjantów w całym kraju było na zwolnieniach lekarskich. W kolejce do rozmów stoją już następni związkowcy - ze służby celno-skarbowej oraz służby więziennej. Tych funkcjonariuszy porozumienie nie objęło, mimo że są w jednej federacji z policjantami, strażakami i strażnikami granicznymi.

W porozumieniu, oprócz styczniowej podwyżki w wysokości 650 złotych, zapisana jest jeszcze jedna podwyżka. Kolejne 500 zł od stycznia 2020 roku. Wysoki dodatek dla ludzi, którzy będą chcieli zostać w służbie, dla tych z największym doświadczeniem po 25 latach służby - nadgodziny płatne w 100 proc. - wymieniał Rafał Jankowski, przewodniczący związku zawodowego policjantów.

Do tego dochodzi to, co dla funkcjonariuszy było bardzo istotne - możliwość przejścia na emeryturę po 25 latach służby, bez wymogu ukończenia 55. roku życia.


To porozumienie, o jakim nam się nie śniło - podkreślają policyjni związkowcy.

A minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński apeluje, żeby teraz funkcjonariusze, którzy brali udział w proteście, jak najszybciej wrócili do pełnienia służby.

I tak się stanie, bo jak zapowiada Rafał Jankowski, "policjanci będą masowo wracać do pracy w komisariatach". Mam co do tego przeczucie graniczące z pewnością - przyznał w rozmowie z RMF FM szef NSZZ policjantów.

Funkcjonariusze mają wrócić do pracy od dziś. Choć ze względów formalnych - wiele wystawionych zwolnień L4 obowiązuje jeszcze dzisiaj - powrót na większą skalę możliwy jest jutro, w niedzielę albo nawet w poniedziałek. Szef policyjnych związkowców Rafał Jankowski podkreśla, że wie o tym, jak bardzo funkcjonariusze będą potrzebni w czasie weekendu, przy okazji marszów niepodległości.

Teraz czas, by wrócić do swoich obowiązków. Funkcjonariusze wszystkich służb są od tego, żeby zapewnić bezpieczeństwo - powiedział.

Policyjni związkowy dodają, że są ludźmi odpowiedzialnymi.

Reporter RMF FM Krzysztof Zasada przypomina natomiast, że związkowcy szli na rozmowy z sześcioma postulatami - resort spełnił tylko trzy, z których dwa były już w propozycjach sprzed kilku tygodni, odrzucanych przez związki. Te odpuściły pełnopłatne L4.

Nasz dziennikarz podkreśla, że zakończenie kryzysu związanego z nieobecnością funkcjonariuszy na służbie z powodu L4, nie będzie automatyczne. Po pierwsze, to nie jest akcja związkowców tylko oddolna inicjatywa, nad którą szefowie związków nie panują. Po drugie, jeśli ktoś jest na zwolnieniu, to nie może z niego wrócić przed zakończeniem terminu na jaki je wyznaczono.

Wielki protest służb mundurowych

Protest rozpoczął się w lipcu. Do policjantów dołączyli funkcjonariusze Straży Granicznej, Służby Więziennej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Celno-Skarbowej. Po tym jak policyjni związkowcy osiągnęli porozumienie z resortem spraw wewnętrznych, szefostwo związku służby więziennej pilnie zamierza skontaktować się ze Zbigniewem Ziobrą, bo to pod jego resort podlegają strażnicy. Chcą, by spotkanie w sprawie ich postulatów odbyło się w przyszłym tygodniu. W miniony poniedziałek miało dojść do negocjacji, ale je odwołano, bo szef zespołu Patryk Jaki po przegranych wyborach w Warszawie poszedł na urlop. 

Z kolei służba celna we wtorek wezwała minister finansów do rozmów. Teraz czeka na odpowiedź.

Jak mówili nam związkowcy obu formacji, "po wczorajszym porozumieniu mamy przetarty szlak". Nie wyobrażamy sobie, byśmy osiągnęli mniej niż nasi koledzy ze służb podległych MSWiA - usłyszał nasz dziennikarz.


Funkcjonariusze na L4. Nawet 40 proc. policjantów w całym kraju na zwolnieniach

W ostatnich dniach lawinowo rosła liczba funkcjonariuszy, którzy udawali się na L4 w całej Polsce. Według naszych nieoficjalnych ustaleń, nawet 40 procent mundurowych w całym kraju było na zwolnieniach lekarskich. Policjanci byli wysyłani tylko do najpilniejszych spraw, a na przyjazd patrolu trzeba czekać czasem nawet kilka godzin. 

Jak radzono sobie z brakami kadrowymi? Do pracy w terenie wysłano policjantów, którzy na co dzień pracują za biurkiem. Zaangażowani w to zostali funkcjonariusze z poszczególnych komend miejskich czy powiatowych, jak i z komendy wojewódzkiej.

Policjanci masowo biorący zwolnienia lekarskie nazwali swój protest "psią grypą". 

W Wielkopolsce ze zwolnienia lekarskiego skorzystało prawie 3 tysiące policjantów. To 65 procent funkcjonariuszy w regionie. Podobnie w Lubuskiem. 

Na zwolnieniach na Warmii i Mazurach było 35 procent policjantów. Według nieoficjalnych danych, najgorzej sytuacja wyglądała na południu i zachodzie województwa małopolskiego. Tam w niektórych powiatach trzeba było zupełnie zamknąć posterunki. 

Na Dolnym Śląsku, co trzeci policjant we Wrocławiu był na zwolnieniu lekarskim. W jednostkach poza dolnośląską stolicą sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Skala absencji w policji na Pomorzu mogła wynosić od 20 do 30 procent. 

(j.)