Jednymi z pierwszych osób na miejscu katastrofy kolejowej pod Szczekocinami koło Zawiercia byli - obok strażaków - mieszkańcy okolicznych wsi. Wybijali szyby, pomagali strażakom rozcinać zniszczone metalowe elementy pociągów, by pomóc rannym wydostać się ze składów, przynosili na miejsce ciepłe rzeczy.
WIDEO: Pasażerowie o katastrofie: Lataliśmy po przedziale jak torby
WIDEO: Nocna akcja ratunkowa pod Szczekocinami
16 osób zginęło w katastrofie kolejowej pod Szczekocinami koło Zawiercia. Minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki poinformował, że do tej pory udało się zidentyfikować ciała 9 ofiar tragedii. Wśród nich jest obywatelka Stanów Zjednoczonych. Wiadomo, że w wypadku zginęli dwaj maszyniści, trzeci nie został jeszcze zidentyfikowany. W katastrofie rannych zostało 57 osób, wśród których są również obcokrajowcy. W związku z katastrofą prezydent Bronisław Komorowski zdecydował o wprowadzeniu żałoby narodowej, która potrwa w poniedziałek i we wtorek. więcej
Staraliśmy się pomagać wychodzić z pociągu ludziom, którzy byli w stanie to zrobić. Sam dowiedziałem się o wypadku od siostry. Przybiegłem tu, bo mieszkam niedaleko. Widzieliśmy wiele osób, które nie mogły wydostać się z pociągu, staraliśmy się wybijać szyby w oknach, by im to ułatwić - mówił z kolei pan Adam, który sam - pomagając - został niegroźnie ranny.
Pan Adam - wraz z innymi mieszkańcami - wyciągnął z pociągu dziewczynę i dwóch pokiereszowanych mężczyzn. Jego znajomi przynieśli na miejsce katastrofy m.in. koce i ciepłe rzeczy.
Jeden z podróżnych, który nie odniósł poważniejszych obrażeń, relacjonował, że jadący pociągiem w pewnej chwili usłyszeli potężny huk i pospadali z siedzeń. Potem widzieliśmy zmiażdżonych ludzi, poprzyciskanych siedzeniami, widzieliśmy fragmenty ciał w pociągu i poza nim - mówił.
Strażak, który był na miejscu jako jedna z pierwszych osób, mówił dziennikarzom o "piorunującym wrażeniu". Skala zniszczeń jest olbrzymia - podkreślał.
W katastrofie kolejowej pod Szczekocinami zginęło kilkanaście osób, wielu jest też rannych. Stan blisko połowy z nich określany jest jako ciężki.
To najbardziej tragiczna katastrofa kolejowa w Polsce w ostatnim dwudziestoleciu. W sierpniu 1990 r. w warszawskim Ursusie w wyniku zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a 64 zostały ranne. Największa dotąd katastrofa kolejowa w naszym kraju wydarzyła się w sierpniu 1980 roku w Otłoczynie koło Torunia. Zginęło wówczas 67 osób, a 62 osoby zostały ranne.
Edyta Bieńczak
Copyright © 1999-2025 RMF24.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone. Korzystanie z portalu oznacza akceptację Regulaminu