Na pokładzie Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku, nie doszło do wybuchu - wynika z opinii biegłych, którą przedstawiła na konferencji prasowej prokuratura wojskowa. Jak podano, biegli przebadali ponad 700 różnego rodzaju próbek. Podkreślono również, że mieli "nieskrępowany dostęp" zarówno do wraku rozbitego tupolewa, jak i miejsca katastrofy w Smoleńsku.
Jak mówił szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk Ireneusz Szeląg, biegli z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji dokonali analizy fizyko-chemicznej i wydali opinię uzupełniającą, badając zarówno próbki pobrane z pokładu samolotu, pnia brzozy i wbitych w nią fragmentów metalu, jak i z ciał ofiar oraz miejsca katastrofy smoleńskiej. Biegli mieli nieskrępowany dostęp do miejsca katastrofy, jak i miejsca przechowywania wraku samolotu - podkreślił płk Szeląg. Dodał, że próbki z ciał pobrano w wyniku ich ekshumacji, korzystano też z przedmiotów znalezionych na miejscu katastrofy.
We wnioskach z badań stwierdzono, że zarówno na ciałach, jak i częściach samolotu oraz pozostałych przedmiotach, nie ujawniono śladów materiałów wybuchowych ani substancji powstających w wyniku ich degradacji.
Ponadto - jak podał płk Szeląg - na podstawie oględzin uszkodzeń mechanicznych wraku tupolewa biegli doszli do wniosku, że nie ma na nich śladów po tzw. wybuchu punktowym, zaś na podstawie oględzin miejsca upadku samolotu stwierdzono, że nie noszą one cech jak po wybuchu przestrzennym.
Płk Szeląg przypomniał, że zespół biegłych medyków sądowych sporządził opinię dotyczącą wszystkich dziewięciu ekshumowanych ofiar katastrofy. Przeprowadzone badania pośmiertne zwłok nie wykazały zmian, których mechanizm powstania mógłby być inny niż charakterystyczny dla przebiegu katastrofy komunikacyjnej - zaznaczył.
WPO przypomniała również opinię toksykologiczną, z której wynika, że zarówno gen. Andrzej Błasik, jak i załoga Tu-154M, personel pokładowy i funkcjonariusze BOR byli trzeźwi w momencie katastrofy. Biegli wykluczyli też długotrwałe przebywanie badanych osób w atmosferze zawierającej znaczne stężenie tlenku węgla.
Płk Szeląg podał również, że trzy fragmenty metali odnalezione w pniu brzozy najprawdopodobniej pochodzą z elementów konstrukcyjnych skrzydła tupolewa. Biegli stwierdzili w opinii, że przedmiot, który spowodował rozdzielenie pnia brzozy, miał podłużny, w przybliżeniu płaski kształt i przemieszczał się pod niewielkim kątem w stosunku do poziomu - poinformował. W trakcie działania przedmiotu na pień nastąpiło jego owijanie się wokół pnia, a następnie jego rozdzielenie - dodał.
Powiedział również, że z badań powłok lakierowych pobranych podczas oględzin brzozy wynika, że lakier ten jest podobny pod względem kolorystyki, układu warstw i składu chemicznego z materiałem porównawczym zabezpieczonym z lewego skrzydła Tu-154M i - jak stwierdził - "może pochodzić z tego samolotu". Dodał, że biegli porównywali też próbki referencyjne pobierane z drugiego polskiego tupolewa i doszli do analogicznych wniosków.
Relacjonując analizę biegłych płk Szeląg mówił, że uszkodzenia drzewa "mogły być spowodowane przez skrzydło samolotu Tu-154M". Zaznaczył, że trzy fragmenty metali w pniu brzozy "najprawdopodobniej pochodzą z elementów konstrukcyjnych skrzydła samolotu", zaś "co do kolejnych siedmiu fragmentów metali biegli nie mogą wykluczyć, że one mogą pochodzić z tego samolotu". Aktualnie prokuratorzy rozważają kwestię dalszych szczegółowych badań w celu ewentualnego doprecyzowania charakteru pozostałych fragmentów metalowych - dodał.
Pomimo zgromadzenia obszernego materiału dowodowego, który dzisiaj zawiera się w ponad 600 tomach akt, nadal stan sprawy nie pozwala na jej merytoryczne zakończenie. Prokuratorzy oczekują m.in. na realizację wniosków o międzynarodową pomoc prawną, głównie z Federacji Rosyjskiej - poinformował także płk Ireneusz Szeląg.
Chociaż większość z 24 wniosków została zrealizowana, to nadal oczekujemy w szczególności na nadesłanie i zwrot szczątków samolotu Tu-154M nr 101 wraz z rejestratorami parametrów lotu oraz pochodzącymi z niego innymi agregatami i urządzeniami, dokumentacji dotyczącej lotniska w Smoleńsku, jego wyposażenia, osób pracujących na lotnisku 7 i 10 kwietnia (2010 roku), w szczególności grupy kierowania lotami, oraz aktów normatywnych, regulujących system sprawowania kontroli ruchu lotniczego na lotnisku w Smoleńsku - wymienił.
Ponadto - jak podał Szeląg - WPO oczekuje na mniej więcej 30 innych opinii, m.in. cztery opinie fonoskopijne przygotowywane przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie - dotyczące nagrań z wieży w Smoleńsku, samolotu Jak-40, zapisu referencyjnego z Tu-154M nr 102 i określenia stanu emocjonalnego osób, których wypowiedzi zarejestrowano w nagraniu z kokpitu tupolewa, który się rozbił. Prokuratura czeka też na 19 opinii katedry medycyny sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Tamtejsi biegli na podstawie dokumentacji medycznej z Polski i Rosji przygotowują opinię dotyczącą okoliczności, przyczyn i mechanizmu zgonu wszystkich ofiar katastrofy. Prokuratura oczekuje też na kompleksową opinię zespołu biegłych z zakresu różnych specjalności.
Płk Ireneusz Szeląg oświadczył, że "na dziś" nie widzi groźby przedawnienia karalności ścigania w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej. Dodał, że z kontaktów ze stroną rosyjską wie, że tamtejszy komitet śledczy przedłużył własne śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej do 10 lipca.
Dziennikarze pytali też płk. Szeląga o możliwość zakończenia polskiego śledztwa bez sprowadzenia do Polski wraku samolotu Tu-154M. Szef WPO podkreślił w odpowiedzi, że wrak jest własnością Polski i powinien tu powrócić, ale równocześnie dodał, że przedwczesna jest odpowiedź na pytanie, czy polska prokuratura może zakończyć śledztwo bez powrotu wraku, bo strona rosyjska nigdy nie powiedziała, że go nie odda - kwestia stanęłaby przed prowadzącymi polskie śledztwo dopiero wtedy, gdyby taka odpowiedź z Rosji nadeszła. Podejmujemy wszelkie starania, aby wrak powrócił do Polski - mówił szef WPO. Przyznał zarazem, że teoretycznie jest możliwe zakończenie śledztwa bez sprowadzenia wraku do Polski - o ile biegli przeprowadziliby wszystkie niezbędne badania. Dodał, że badający wrak polscy biegli mieli "nieskrępowany dostęp" do tych dowodów.
Płk Szeląg oświadczył również, że prokuratorzy nie odbierają jako nacisku wypowiedzi ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, który uznał, że śledztwo należy już zakończyć, ani wypowiedzi innych polityków. To powinno być przyczynkiem do dyskusji, czy zasadne jest oddzielenie prokuratury od ministerstwa - ocenił szef WPO. Podkreślił, że prokuratura będzie nadal prowadzić śledztwo w oparciu o Kodeks postępowania karnego, "który nie przewiduje żadnego udziału w tym postępowaniu ministra sprawiedliwości", niezależnie od poglądów polityków czy publicystów.