Konferencja zespołu Macieja Laska nt. katastrofy smoleńskiej była pełna kłamstw, a zespół skupił się na winie polskich pilotów, powtarzając tezy rosyjskiej propagandy - uważa szef parlamentarnego zespołu smoleńskiego Antoni Macierewicz. "To historie z rosyjskiego Disneylandu" - komentował polityk PiS.
Członkowie utworzonego w kwietniu zespołu do spraw wyjaśniania opinii publicznej przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej podczas pierwszej konferencji prasowej odnieśli się do alternatywnych teorii na temat katastrofy, które pojawiły się już po opublikowaniu raportu komisji Millera. Ich zdaniem, raport komisji Millera w sprawie katastrofy broni się sam. Innego zdania jest Macierewicz, który po konferencji zarzucił Laskowi, że "wychodzi i powtarza kłamstwa" oraz że "opowiada złośliwą fikcję, która ma upokorzyć rozum".
To, z czym się zapoznaliśmy, było pełne po prostu nieprawd, po prostu kłamstw takich, które mogą osłupić normalnego człowieka niemającego dostępu do źródeł - mówił Macierewicz na konferencji w Sejmie.
Jak stwierdził, postanowił przedstawić kilka uwag w związku z prezentacją punktu widzenia "grupy osób skupionych wokół pana Donalda Tuska i prezentowanych (...) jako jego eksperci zatrudnieni specjalnie po to, żeby bronić tez, pod którymi się podpisał pan Donald Tusk".
Łatwo zauważyć, że pan Lasek i jego eksperci skupili się wyłącznie na winie polskich pilotów i generała (Andrzeja) Błasika. Muszę powiedzieć, że w tak czystej postaci atak na polskich pilotów i generała Błasika nie zdarzał się już dawno - w istocie od pierwszego dnia tej tragedii, tej katastrofy, kiedy z taką samą siłą rosyjska propaganda zaatakowała polskich pilotów - mówił Macierewicz.
Jak stwierdził, należy zwrócić uwagę na to, "w jakiej sytuacji politycznej się to dzieje". Mamy do czynienia z sytuacją, w której miesiąc temu przedstawiciel komitetu śledczego Federacji Rosyjskiej zapowiedział proces polskich pilotów. Zapowiedział, że prokuratura rosyjska może postawić przed sądem polskich pilotów. I w tej sytuacji występuje rzecznik techniczny - bo tak chyba trzeba go nazywać - pana premiera Donalda Tuska i przedstawia skrajną rosyjską wersję tej tragedii - komentował.
Jak zaznaczył, "w całym opisie tej tragedii" ze strony Laska nie było ani słowa o odpowiedzialności Rosjan i "systematycznym wprowadzaniu w błąd polskich pilotów". Żadnego z tych punktów nie było w dzisiejszym przedstawieniu przyczyn tragedii smoleńskiej - podkreślił.
Macierewicz i współpracujący z zespołem eksperci nie zgodzili się z podstawowymi ustaleniami przedstawionymi przez Laska, dotyczącymi m.in. możliwości zderzenia Tu-154M z brzozą, braku eksplozji w powietrzu i awarii systemów zasilania dopiero po uderzeniu maszyny w ziemię. Polityk PiS zarzucił Laskowi, że w wielu kluczowych kwestiach nie posługuje się naukowymi badaniami, tylko własnymi, "nieuzasadnionymi" sądami.
Zaznaczył też, że jego zespół zgromadził 24 świadectwa mówiące o "zjawiskach świadczących o eksplozji". Zaprzeczanie temu jest czymś niesłychanym - ocenił. Zdaniem Macierewicza, o eksplozji świadczą sfotografowane elementy kadłuba, które są wywinięte na zewnątrz, a ich środek jest "absolutnie spustoszony". Polityk powoływał się również na zdjęcia satelitarne z miejsca katastrofy. Rozmieszczenie szczątków - jak twierdził - jest charakterystyczne dla eksplozji. Większe części są na zewnątrz, a tysiące małych części wewnątrz - tłumaczył. Zwrócił też uwagę, że gdyby samolot uderzył w ziemię, na miejscu katastrofy pojawiłby się krater, a nie tylko bruzdy.
Pan Lasek powtórzył raz jeszcze bajkę o samolocie lecącym do góry nogami, który uderzył w ziemię statecznikiem i końcówką skrzydła. Ten statecznik i końcówka odpadły 70 metrów wcześniej i 150 metrów wcześniej (...) To są historie z jakiegoś rosyjskiego Disneylandu, to są największe krasnoludki na świecie - komentował Macierewicz.
Podtrzymał też zawarte w ostatnim raporcie jego zespołu sformułowanie o fałszowaniu danych przez komisję Jerzego Millera. Podał przykład ekspertyzy firmy Small Gis, która świadczy, według niego, o eksplozji. W raporcie Millera jest wprost odwołanie się do ekspertyzy. Jest ona pokazana jako ekspertyza informująca o pożarach (na ziemi), a ona informuje o eksplozji (w powietrzu) - podkreślił.
Zaznaczył również, że żadna ze współpracujących obecnie z Laskiem osób nie była na miejscu katastrofy, gdy badano wrak. Wśród nich nie ma żadnych ekspertów, naukowców - uznał.
Macierewicz odniósł się ponadto do propozycji prezesa PAN, prof. Michała Kleibera, by doszło do merytorycznego spotkania ekspertów obu zespołów za zamkniętymi drzwiami, bez udziału polityków i mediów. Powiedział, że takie spotkanie powinno odbywać się "tylko i wyłącznie przy otwartej kurtynie".
(edbie)