Polscy prokuratorzy nie mogą badać bezpośrednich przyczyn smoleńskiej katastrofy, bo wciąż brakuje znaczących dokumentów z Rosji. Dziś szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej leci do Moskwy na rozmowy z tamtejszymi śledczymi. Nie ma pewności, czy przywiezie jakieś dokumenty. Okoliczności zmuszają więc polskich śledczych do skupienia się na dowodach dostępnych w kraju.
Pułkownik Jerzy Artymiak z Prokuratury Wojskowej zapewnił jednak naszego reportera Krzysztofa Zasadę, że śledczy nie siedzą bezczynnie. Teraz skupiają się na ustaleniu wszelkich szczegółów przygotowań do prezydenckiej wizyty w Katyniu.
Niestety bez dokumentów pochodzących z Federacji Rosyjskiej nie możemy podjąć nowych czynności procesowych, które będą dotyczyły bezpośrednio przyczyn katastrofy - dodał.
W ustaleniu przyczyn tragedii nie pomagają również tomy protokołów, które kilka tygodni trafiły z Moskwy na biurka naszych śledczych. Nie można powiedzieć, że niczym prokuratura nie dysponuje, ale na pewno nie są to dokumenty czy dowody, które będą miały zasadnicze znaczenie dla wyznaczenia kolejnych kierunków postępowania przygotowawczego - przyznał pułkownik Artymiak.
Jak dodał, nie ma żadnego oficjalnego potwierdzenia, że Naczelny Prokurator Wojskowy z wizyty do Moskwy przywiezie kolejne akta. Jeśli jednak otrzyma jakieś dokumenty, na tym etapie polskiego śledztwa najważniejsze będą protokoły oględzin miejsca katastrofy, a także protokoły sekcji zwłok ofiar.