Decyzje w sprawie nowych unijnych traktatów, głębszej integracji strefy euro i podatku od transakcji finansowych mają zapaść podczas rozpoczynającego się dziś szczytu Unii Europejskiej w Brukseli. Spotkanie ma trwać dwa dni. Z powodu trudnych negocjacji może się jednak przedłużyć.
Jeszcze dziś Angela Merkel i Nicolas Sarkozy spotkają się szefem Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghim. Od wyniku tego spotkania będzie zależało, czy szczyt w Brukseli w ogóle ma sens.
Przywódcy Niemiec i Francji muszą przedstawić Draghiemu konkretny plan działań na przyszłość, który poprze cała Europa. Muszą go także przekonać do tego, by zaczął drukować pieniądze na wykupienie długów Grecji, Włoch i Hiszpanii. Wkroczenie EBC do akcji to - według ekspertów - jedyne możliwe wyjście z kryzysu.
Berlin coraz mniej wierzy w porozumienie unijnych przywódców. Agencje cytują anonimowego członka niemieckiego rządu, który twierdzi, że ministrowie na czele z kanclerz Angelą Merkel "są coraz bardziej pesymistyczni".
Paradoksalnie Merkel zyskała jednak na kryzysie. Mimo trudnej sytuacji ekonomicznej w strefie euro, wyniki gospodarcze Niemiec są niezłe: bezrobocie jest stosunkowo niskie a PKB rośnie. Koalicja rządowa ma co prawda najniższe od lat społeczne poparcie. Niemcom trudno jednak wyobrazić sobie rząd bez Merkel na czele. Pani kanclerz za granicą zdobywa uznanie, które pomaga jej w ojczyźnie.
Według francuskich komentatorów, jeżeli Paryżowi i Berlinowi nie uda się przeforsować projektu nowego europejskiego traktatu, to Nicolas Sarkozy przegra przyszłoroczne wybory prezydenckie. Sarkozy sugeruje bez przerwy, że jest strażakiem gaszącym w strefie euro pożar, który coraz bardziej zagraża Francji. Stało się to jego głównym argumentem wyborczym. Swojego najgroźniejszego przeciwnika - kandydata socjalistycznej opozycji Francois Hollande'a - oskarża o brak wiarygodnego planu wyjścia z kryzysu.
Komentatorzy są przekonani, że jeżeli "strażakowi Sarkozy'emu" nie uda się ugasić pożaru w eurolandzie do majowych wyborów, to będzie musiał wyprowadzić się z Pałacu Elizejskiego. Media podkreślają, że sen z powiek spędza mu perspektywa utraty przez Francje najwyższego stopnia wiarygodności kredytowej. Sarkozy, żeby tego uniknąć chce za wszelka cenę zacieśnić więzy z Niemcami, których gospodarka jest zdrowsza.
Polska delegacja na szczyt ma dwa cele. Po pierwsze chodzi o zaznaczenie naszej obecności. Po drugie, chcemy pilnować i nie dopuścić do realizacji francuskiego scenariusza, który de facto dzieliłby Europę na tą ze wspólną walutą i resztę bez euro. Ponieważ duet nazywany "Merkozy" w tej sprawie nie jest zgodny, dlatego wspieramy korzystniejsze dla Polski propozycje niemieckie i lobbujemy, aby kanclerz Merkel w ostatniej chwili nie poparła prezydenta Sarkozy'ego.
Dystansujemy się natomiast od Brytyjczyków, którzy marzą o stworzeniu nowej unii państw północy, oczywiście pod brytyjskim przywództwem. Według informacji reporterki RMF FM, polska dyplomacja otrzymała propozycję wzięcia udziału w takim mglistym projekcie, ale kategorycznie ją odrzuciła. Za wszelką cenę ratujemy strefę euro, bo skutki jej rozpadu byłyby dla Polski katastrofalne - można usłyszeć od polskich dyplomatów.
Wyliczenia związane ze szczytem przygotowała międzynarodowa firma analityczna PwC. Obliczyła skutki możliwych decyzji po szczycie. Jeżeli będzie porozumienie i Europejski Bank Centralny dodrukuje pieniądze dla Greków oraz Włochów, to inflacja zwiększy się dwukrotnie. Uda się za to utrzymać niewielki wzrost gospodarczy.
Pozostałe scenariusze zakładają głęboką recesję. Chodzi o pozwolenie na bankructwo kilku krajów lub wyrzucenie Grecji ze strefy euro.
Najgorszy jest jednak scenariusz zakładający podział strefy i utworzenie nowej, niewielkiej francusko-niemieckiej unii walutowej. W takim wypadku Europę czeka spadek PKB aż o 5 procent i i inflacja na poziomie 10 procent.