18 grudnia z muzeum byłego obozu zagłady Auschwitz skradziono historyczną tablicę z napisem "Arbeit macht frei". Kilka dni później odnaleziono ją. Trwa prokuratorskie śledztwo w tej sprawie.

Kradzież w Auschwitz

"To nie jest zwykła kradzież, to zbezczeszczenie"

Piątek, 18 grudnia 2009 (12:21)

Bezczelna kradzież napisu z bramy więzienia Auschwitz-Birkenau poruszyła media na całym świecie. BBC na swoich stronach internetowych pisze, że to pierwszy raz w historii, kiedy napis wykonany przez więźniów został skradziony. "Szok i wielka zniewaga" - to z kolei tytuł z internetowego wydania "Jerusalem Post". Ale informacje o kradzieży pojawiły się również w mediach niemieckich, francuskich, a także amerykańskich.

Oburzenie z powodu kradzieży napisu wyraził izraelski instytut upamiętniający ofiary Holokaustu Jad wa-Szem. Jego szef Awner Szalew oświadczył, że akt ten stanowi rzeczywiste wypowiedzenie wojny ze strony elementów, których tożsamości nie znamy, ale podejrzewam, że chodzi tu o neonazistów kierujących się nienawiścią do obcych. To atak na pamięć o Holokauście - dodał.

O tym, że nie jest to przypadkowa kradzież przekonany jest także sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Andrzej Przewoźnik w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą podkreślił, że raczej nie był to chuligański wybryk: Co do chuliganów, to jestem człowiekiem małej wiary przede wszystkim dlatego, że to było tak specyficzne miejsce pod ochroną, że trzeba było dużo zdolności i przygotowania, żeby coś takiego zrobić. Dodał, że jeżeli napisu nie uda się odzyskać, będzie to ogromna strata dla całej ludzkości. Ten napis jest symbolem dla setek milionów ludzi na całym świecie - powiedział głęboko poruszony. Posłuchaj:

Dyrektor muzeum Auschwitz-Birkenau nazywa natomiast kradzież świętokradztwem. To więcej niż kradzież. To gwałt zadany najokrutniejszemu miejscu w historii XX wieku - podkreśla Piotr Cywiński:

Ale oburzenia nie kryją także zwykli ludzie. Ten napis tu zawsze był. Zawsze się o nim mówiło. Figurował w książkach, w filmach jako znak rozpoznawczy, symbol tego obozu - mówili reporterowi RMF FM Maciejowi Grzybowi turyści zbulwersowani kradzieżą. Jesteśmy oburzeni. To nie jest zwykła kradzież, to jest coś więcej - to zbezczeszczenie. Według rozmówców Macieja Grzyba, kradzieży dokonał "jakiś chory kolekcjoner":

Było wiadomo, że to jest miejsce, którego nie można dewastować, nie wolno bezcześcić - powiedział naszemu dziennikarzowi jeden z mieszkańców Oświęcimia, który przyszedł pod bramę obozu zbulwersowany medialnymi doniesieniami o kradzieży. Do tej pory - jak dodał - na murze obozu nie było nawet żadnego graffiti.

Kradzież poruszyła media w Niemczech. Ich doniesieniom przyjrzał się nasz berliński korespondent Adam Górczewski:

Jak przyznają przedstawiciele muzeum, w przeszłości były już podejmowane próby kradzieży napisu.

Do kradzieży tablicy z bramy nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz doszło w piątek nad ranem. Sprawcy - jak ustalili reporterzy RMF FM - musieli być dobrze przygotowani: wiedzieć, jak wejść na teren placówki i jak zdjąć tablicę, jak pracują ochroniarze i gdzie zamontowane są kamery monitoringu.

RMF FM - newsroom
Radio Muzyka Fakty