Na razie nie ma dowodów naukowych, by indyjski wariant koronawirusa powodował cięższy przebieg choroby. Nie ma też danych, które mogłyby wskazywać, że obecnie podawane w Europie szczepionki są wobec niego mniej skuteczne - powiedział we wtorek z-ca dyrektora NIZP-PZH prof. Rafał Gierczyński.
Minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował we wtorek o dwóch ogniskach mutacji indyjskiej koronawirusa w Polsce: w okolicach Warszawy i Katowicach. Stwierdzono już 16 przypadków - podał. Wcześniej wariant indyjski potwierdzono u ewakuowanego z Indii polskiego dyplomaty.
Prof. Gierczyński na konferencji prasowej podkreślił, że Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - PZH monitoruje sytuację międzynarodową i krajową pod kątem nowych wariantów wirusa.
Jak mówił, wariant indyjski jest obecnie określany przez organizacje międzynarodowe jako "wariant podlegający obserwacji".
Zastępca dyrektora NIZP-PZH wskazywał, że największe doświadczenie w zakresie liczby zakażonych tym wariantem ma Wielka Brytania, która utrzymuje duże kontakty komunikacyjne z Indiami.
Dlatego - jak zaznaczył - obserwacje służby zdrowia w Wielkiej Brytanii mogą stanowić dla nas kierunek postępowania.
Dodał, że służba zdrowia w Wielkiej Brytanii prowadzi również poszerzone badania laboratoryjne i monitoruje sytuację epidemiologiczną we współpracy z partnerami międzynarodowymi.
Obecnie można przyjąć, że wariant indyjski powinien podlegać bardzo wnikliwej analizie i wszelkie działania służb sanitarnych, mające na celu ścisłe monitorowanie kontaktów i osób zakażonych, są jak najbardziej zasadne - podkreślił prof. Gierczyński.