Tylko jedna z pięciu osób, które zginęły podczas akcji sił specjalnych USA przeciwko Osamie bin Ladenowi, była uzbrojona i oddała strzał - twierdzi zastrzegający sobie anonimowość przedstawiciel Pentagonu.
Według niego, jedyna osoba, która strzelała została zabita już na początku operacji. Według przedstawiciela Pentagonu zostało to ustalone podczas przesłuchań członków zespołu szturmowego z podległej marynarce wojennej formacji komandosów SEALs.
Z rekonstrukcji akcji wynika, że do Amerykanów strzelał tylko kurier bin Ladena. Ekipa SEALs odpowiedziała ogniem, zabijając kuriera i jego żonę. Według informatora z Pentagonu, kobieta została trafiona przypadkowo.
Do komandosów więcej już nie strzelano, kiedy zabili mężczyznę na pierwszym piętrze oraz syna bin Ladena na klatce schodowej. Potem dotarli do pokoju szefa Al-Kaidy. Przedstawiciele władz USA twierdzili wcześniej, że bin Ladena zabito, gdy wydawał się sięgać po broń.
W ciągu kilku ostatnich dni przedstawiciele Białego Domu, ministerstwa obrony i CIA przedstawiali różniące się między sobą wersje przebiegu wydarzeń.