Po kilkugodzinnej przerwie Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego wznowiła posiedzenie ws. wniosku prokuratury o uchylenie immunitetu krakowskiej sędzi Beaty Morawiec. Wniosek skierowała Prokuratura Krajowa: śledczy chcą bowiem postawić Morawiec zarzuty m.in. przywłaszczenia środków publicznych, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Sędzia - która niejednokrotnie krytycznie oceniała zmiany w wymiarze sprawiedliwości, forsowane w ostatnich latach przez obóz rządzący - stanowczo zaprzecza zarzutom, a działania prokuratury uznaje za motywowane politycznie.

Niejawne posiedzenie Izby Dyscyplinarnej rozpoczęło się o godzinie 11:00, przed 13:00 trzech obrońców Beaty Morawiec poinformowało, że sąd zarządził przerwę spowodowaną koniecznością rozpatrzenia wniosku obrońców o wyłączenie sędziego Adama Tomczyńskiego rozpatrującego tę sprawę.

Wniosek rozpatrywał inny z sędziów Izby Dyscyplinarnej sędzia Adam Roch. Częściowo oddalił on wniosek obrony. Z kolei w części dotyczącej zarzutu braku niezawisłości wniosek ten został przekazany - zgodnie z przepisami - do rozpatrzenia prezesowi Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Jak poinformował Falkowski, nie wstrzymuje to jednak biegu sprawy przed tą Izbą. Oznacza to, że sędzia Tomczyński dalej prowadzi posiedzenie dotyczące uchylenia immunitetu sędzi Morawiec. Nie wiadomo, jak długo potrwa w poniedziałek to posiedzenie i czy jeszcze dziś zostanie podjęta decyzja.

Wcześniej sędzia Adam Tomczyński odrzucił wszystkie wnioski obrońców Beaty Morawiec, "zmierzające do zapewnienia jawności postępowania".

Jak skomentował w rozmowie z dziennikarzami obrońca sędzi, adwokat Radosław Baszuk: "To nie sędzia Morawiec ma się czego wstydzić. (...) To nie ona żąda tajności postępowania. Przeciwnie: zrobiliśmy dzisiaj wszystko, co jest w naszej mocy, by to postępowanie miało charakter transparentny. (...) Tak się jednak nie stało".

"Mamy do czynienia z postępowaniem o charakterze inkwizycyjnym. To nie ma nic wspólnego z rzetelnym procesem" - stwierdził Baszuk.

"Jest to ewidentnie krok zmierzający do oczernienia kolejnego sędziego, który zaangażowany jest w walkę o zachowanie fundamentów ustrojowych praworządnego państwa. Jest to sposób niedopuszczalny" - podkreślał obecny na miejscu sędzia Jan Borowiecki ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.

Beata Morawiec - zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami - nie stawiła się przed Izbą Dyscyplinarną SN, która - jak podkreślała - "nie spełnia wymogów ‘sądu’ w rozumieniu prawa". W pewnym momencie przed gmachem Sądu Najwyższego zgromadziło się kilkudziesięciu ludzi, by okazać sędzi wsparcie. 

Zapowiedziała, że nie pojawi się na posiedzeniu

Sama Morawiec już w ubiegłym tygodniu informowała, że nie pojawi się w Sądzie Najwyższym na posiedzeniu ws. swojego immunitetu.

"Wynika to z mojego głębokiego przekonania co do charakteru organu prowadzącego postępowanie, który nie spełnia wymogów ‘sądu’ w rozumieniu prawa krajowego i europejskiego" - wyjaśniała, dodając, że jest "przekonana, że uczciwość i prawda zwyciężą".

W rozmowie z Onetem sędzia stwierdziła również: "W Sądzie Najwyższym będą tylko moi prawnicy. Ja się tam pojawić nie zamierzam, bo to byłoby akceptowanie tych osób, które udają sędziów w Izbie Dyscyplinarnej. Ja ich działań uwiarygadniać nie zamierzam".

Odpowiadając na zarzuty Beaty Morawiec, rzecznik prasowy Izby Dyscyplinarnej SN Piotr Falkowski stwierdził, że są one bezpodstawne, i podkreślił, że sprawa zostanie rozpatrzona przez niezawisły i niezależny sąd.

"Sędzia może, ale nie musi uczestniczyć osobiście w tym posiedzeniu. Jednak poprzez ustanowienie swojego pełnomocnika, co - podkreślam - sędzia zrobiła, będzie uczestniczyć w sprawie" - wskazywał również Falkowski.

Beata Morawiec: "Za chwilę to samo może spotkać innych sędziów, którzy krytykują poczynania obecnej władzy"

Prokuratura, przypomnijmy, chce postawić byłej prezes Sądu Okręgowego w Krakowie zarzuty przywłaszczenia środków publicznych, działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, nadużycia uprawnień i przyjęcia korzyści majątkowej. Czyny te zagrożone są karą do 10 lat więzienia.

Beata Morawiec z zarzutami się nie zgadza. Tuż po tym, jak prokuratura skierowała do Izby Dyscyplinarnej SN wniosek ws. uchylenia jej immunitetu, sędzia podkreślała w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że "nie ma sobie nic do zarzucenia", w rozmowie z RMF FM wskazywała zaś na polityczny kontekst sprawy.

"Od jakiegoś czasu spodziewałam się działań ze strony ministra (sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - przyp. RMF) i podległej mu prokuratury. To działanie Prokuratury Krajowej bardzo pięknie wpisuje się w to, co dzieje się aktualnie w życiu politycznym" - mówiła.

"Atak na sędziów jest dobrym tematem zastępczym, który ma przykryć - że tak powiem - błędy władzy. Dlatego prawdopodobnie w tym momencie pojawiły się te zarzuty" - podkreślała.

W niedzielę w rozmowie z Onetem stwierdziła zaś: "Dokładnie wiem, co zrobi pan Adam Tomczyński z Izby Dyscyplinarnej. Decyzja o tym, że mój immunitet ma zostać uchylony, zapadła już dawno gdzieś ‘na górze’. Teraz pozostaje tylko ‘zameldować wykonanie zadania’".

Na pytanie: "komu zameldować?", Morawiec odparła natomiast: "Nie będę tu rzucać nazwiskami, zapytam tylko: a kto skorzysta na tym, że ja zostanę pognębiona? Kto przegrał ze mną proces cywilny w I instancji i komu zależy na dalszej destrukcji sądownictwa?".

Przypomnijmy, po odwołaniu jej ze stanowiska prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie Beata Morawiec pozwała Zbigniewa Ziobrę za - jak argumentowała - próbę zdyskredytowania jej osoby poprzez komunikat ministerstwa: resort sugerował bowiem, że odwołanie ma związek z aferą korupcyjną wokół dyrektorów sądów - na których pracę prezesi sądów nie mają żadnego wpływu, bowiem dyrektorzy podlegają bezpośrednio Ministerstwu Sprawiedliwości. Morawiec zażądała od Ziobry przeprosin, a sąd przyznał jej rację. Minister odwołał się od wyroku.

W wywiadzie krakowska sędzia zaznaczyła, że jest "spokojna i gotowa do walki o swoje dobre imię, choć żadnemu obywatelowi nie życzy, by musiał przechodzić przez to co ona".

"Jestem gotowa na to, że zostanę odsunięta od orzekania, zresztą nie tylko ja. To już spotkało sędziego Pawła Juszczyszyna, zresztą rękami Adama Tomczyńskiego, który w poniedziałek zajmie się moją sprawą. Za chwilę to samo może spotkać innych sędziów, którzy krytykują poczynania obecnej władzy" - mówiła w rozmowie z Onetem.

"Ja nie popełniłam żadnego przestępstwa, a te ich nieudolne działania tylko mnie napędzają do dalszej walki o praworządność. Niech nikt nie liczy na to, że ja się poddam albo że mnie jakieś bzdurne oskarżenia wyprowadzą z równowagi" - podsumowała Beata Morawiec.

Opracowanie: