W poniedziałek 1 czerwca nasz nowy audiobook trafi do maluchów, które Dzień Dziecka muszą spędzić w szpitalach. Także tym razem w nagraniu słuchowiska pomogli nam doskonali aktorzy, sportowcy i muzycy. Wśród nich Borys Szyc, Robert Więckiewicz, Margaret, Ewa Wachowicz, Jerzy Dudek i Zbigniew Boniek. A zupełnie nową bajkę "O Smoku Barabanie i Pomponie Dratewce" napisała dla nas znana i lubiana autorka dla dzieci Joanna Olech.

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta - Za co tak bardzo lubi pani smoki?

Joanna Olech: Za te wszystkie cechy, których tak nie pochwalamy u naszych dzieci. Za zbyt bujną być może wyobraźnię, za pewną niesubordynację, za autonomię. Samych trudnych słów używam. Smok by mnie za to zbeształ. Czyli za to wszystko, co niesie za sobą Pompon. Pompon jest bardzo małym smokiem, właściwie ledwo wystaje ponad stół. Natomiast jego ego, jego dobre samopoczucie, naprawdę ma rozmiar kosmiczny. Pompon jest fanfaronem, jest łgarzem, jest potwornym chwalipiętą, ale jest także optymistą i po prostu nigdy nie wątpi we własne możliwości. Żadne zadanie nie jest dla niego zbyt trudne.

Pompon wyszedł z odpływu w umywalce i tak się wszystko zaczęło.

Tak, pewnego dnia w odpływie umywalki pojawiła się zielona głowa smoka. Niedużego jak łatwo zgadnąć. Gniewosz Fiś, jedenastoletni domownik był wtedy w wannie, miał namydloną głowę, podniósł potworny wrzask. Wtedy do łazienki wpadła jego siostra Malwina, błyskawicznym ruchem nakryła tego smoka kubkiem do mycia zębów i od tej pory ukrywali tego smoka przed rodzicami w skrzyni na pościel. Ale smok szybko rósł, nauczył się mówić, a nawet kłamać i stał się domownikiem, domową przytulanką, ulubieńcem całej rodziny.

Pompon pojawia się również w naszym słuchowisku jako Pompon Dratewka. Jakie ma cechy?

Pompon przybrał sobie taki przydomek, ponieważ ma być pogromcą smoka. On co prawda odżegnuj się od słowa "pogromca", uważa, że jest edukatorem. I że jest nieustraszonym mediatorem, który próbuje nakłonić groźnego Barabana, który poniekąd jest jego kuzynem. Baraban jest ogromnym smokiem, czymś w rodzaju krakowskiej Godzilli, który nawiedza to właśnie miasto. Pompon podejmuje się misji nakłonienia Barabana do tego, żeby Kraków opuścił na zawsze.

Ale Pompon i Baraban to nie są jedyni dwaj bohaterowie tego słuchowiska. Jest ich znacznie więcej. Opowiedzmy też o całej bardzo ważnej reszcie.

Z chwilą, z którą Baraban zamieszka w Smoczej Jamie, zamieszka dodam nieproszony i dopuszcza się tam różnych chuligańskich wybryków, reporterzy radia RMF na bieżąco relacjonują ten kataklizm, który spadł na Kraków. Jeden z nich zostaje wysłany ze specjalną misją, podąża śladami Baraban w szczególnym przebraniu. A mianowicie przebrany jest za bożonarodzeniową choinkę. Jest czerwiec, zbliża się Dzień Dziecka, więc to przebranie jest dosyć egzotyczne, ale reporter nie znalazł innego w szafach RMF. I w ten sposób, w takim znakomitym kamuflażu śledzi Barabana, idzie jego tropem, rozmawia także z mieszkańcami Krakowa, którzy są po prostu spłoszeni, przerażeni, zatrwożeni obecnością takiej zielonej Godzilli w swoim mieście.

Jest też Doktor Rąbek. Bardzo ważna postać, która bada smoka.
 
Doktor Rąbek jest znanym badaczem smoków i wszelkich gadów. On się zresztą pojawił wcześniej w mojej książce. Rozpoznaje w tym  najeźdźcy, w tym intruzie, stuletniego smoka, który pochodzi z Transylwanii. Sto lat dla smoków to jest wiek młodzieńczy. Baraban jest chuliganem, ale do tej pory dopuszczał się tych chuligańskich wybryków w jakiś odludnych ostępach Transylwanii. I wyruszył do Krakowa oburzony tym, że nie dostał zaproszenia na Paradę Smoków, która się odbywa na krakowskim rynku. Był zdania, że jego obecność jest tam absolutnie niezbędna, że on także chce uzyskać jakieś laury i nagrody. I z tego powodu swoje oburzenie przelał na mieszkańców Krakowa.

Ma pani ogromne doświadczenie w pisaniu dla dzieci  -  "Rodzina Miziołków", przygody Pompona. Dzieci to jest wdzięczna publiczność?

Dzieci to jest okrutna publiczność (śmiech). Dzieci są szczere do bólu. Ilekroć jestem na spotkaniach z dziećmi, to oczywiście pochlebiam sobie, że te spotkania są przyjemne dla obu stron. Natomiast na pytanie zadane wprost, co im się w książce nie podoba, dzieci nie słodzą, nie lukrują, tylko bez ogródek mówią, co należałoby w książce zmienić. Albo który wątek jest nie dość wiarygodny. To jest publiczność wdzięczna i niewdzięczna zarazem. Lubię dzieci za szczerość. Hipokryzja jest im obca.

Korzysta pani czasem z podpowiedzi swoich czytelników?

Nie tylko korzystam z podpowiedzi, ale często dzieci - dzieci z mojego sąsiedztwa, dzieci naszych przyjaciół - wręcz są przeniesione pod jakimś tajemniczym kryptonimem  do moich książek. Niektórzy wręcz o tym wiedzą.

Pani dzieci też wiedzą, że były rodziną Miziołków?

Miziołek miał 11 lat, kiedy pisałam książkę. Oczywiście, był świadom tego, że piszę książkę o nim i mało tego, był jej pierwszym recenzentem. Ale jego młodsze siostry, czyli Kaszydło i Mały Potwór, wówczas 4-letnia i roczna  oczywiście jeszcze nie umiały czytać, nie miały świadomości, że są bohaterkami książki. Potem, kiedy dorosły i chwaliły się w szkole, że to one są tym Kaszydłem i Małym Potworem oczywiście nikt im nie dawał wiary.

Dziś dzieci czytają pani książki, a jakie książki ze swojego dzieciństwa pani najchętniej wspomina?

Jestem wierna jednej lekturze i to jest "Kubuś Puchatek” i „Chatka Puchatka". To jest jedna z pierwszych książek mojego dzieciństwa, którą po prostu uwielbiam. Za pewien ton ironii, sarkazmu i za genialnie sportretowane postaci. Dlatego, że do dzisiaj wśród moich przyjaciół odnajduję Kłapouchego, Prosiaczka, Puchatka, Krzysia, Kangurzycę i innych bohaterów książki. Geniusz pisarza polega na tym, że potrafi tak znakomicie sportretować swoich bohaterów, że oni stają się absolutnie wiarygodni. Oni mają krew, skórę. Oni mają obyczaje, temperament i osobowość.

Pani w niesamowity sposób pisze o zwykłej rodzinie z niezwykłymi przygodami. I czytelnicy bardzo często przeglądają się w tych książkach - i dorośli, którzy czytają dzieciom i dzieci, które potem już same sobie czytają - jak w lustrze.

Gdybym miała komuś coś radzić w sprawie pisania książek - chociaż uważam że trzeba mieć duży tupet, żeby się takiego zadania podjąć - to powiedziałabym: wyłącz wewnętrznego cenzora. My, dorośli, zwłaszcza, kiedy już mamy dzieci, mamy świadomość, że spoczywa na nas odpowiedzialność, że wszystko co mówimy jest słyszane przez dzieci i interpretowane przez nie, mamy pewien nawyk i przymus, żeby się besztać, żeby się samemu cenzurować. Myślę, że przy pisaniu książek dla dzieci,  recepta polega na tym, żeby tego cenzora wyłączyć. Bo kiedy chcemy być belframi, kiedy nadużywamy figury tego, który wie lepiej, to to z reguły jest skazane na porażkę. Jednak, żeby z dzieckiem rozmawiać, trzeba mu po prostu patrzeć w oczy, a nie na czubek jego berecika z jakiejś wysokości.

Sporo narzeka się, że Polacy nie czytają. Ale jest mnóstwo akcji, które to czytanie promują, propagują, uświadamiają. Nie ma pani takiego poczucia, że to "narzekactwo" jest niepotrzebne?

To nam absolutnie nie służy. Wielokrotnie na moich oczach dokonywały się takie cuda, że oto dzieci zostają wciągnięte w książkową intrygę i chcą dowiedzieć się, co dalej. Myślę, że nie czytają dzieci pozostawione same sobie. To znaczy takie, którym nigdy nie dano takiej szansy, którym zohydzono lektury pewnym przymusem, też lekturowym, być może szkolnym. Ale dzieci, którym dano szansę spotkać ukochaną książkę, potem, prawem serii, sięgają po kolejne. I jestem pewna, że każde dziecko zasługuje na to, żeby taką szansę dostać.

Niedawno Znak wydał książkę "Pompon. Wszystko naraz. Trzy w jednym". Jest coś nad czym pani teraz pracuje? Coś pani ma w głowie lub częściowo na papierze?

Tak. Wyciągnęłam wnioski z tego, że ilekroć jestem na spotkaniach z dziećmi, to bardzo żywo reagują na wszelkie wzmianki o opowieściach z dreszczykiem. Słowa horror, straszydło i potwór bardzo emocjonuje dzieci. Najpierw podjęłam taki rekonesans, uczestniczyłam w projekcie, w którym 10 autorów napisało opowieści z dreszczykiem. Został wydany wspólny tom. A teraz, na zamówienie wydawnictwa napisałam własną książkę, 10 opowiadań z dreszczykiem. Wszystkie są bardzo straszne. Książka ukaże się, co prawda dopiero jesienią, bo jest ilustrowana, ale to jest moje najnowsze dziecko.

To spotkamy się, mam nadzieję, przy okazji premiery pani nowej książki. Bardzo dziękujemy za smoka Barabana i za Pompona Dratewkę, za tekst naszego audiobooka. Dziękuję za spotkanie i czekamy na opowieści z dreszczykiem jesienią.

Dziękuję bardzo.