Agenci CBA pojawili się w środę w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli z nakazem przeszukania m.in. gabinetu prezesa NIK Mariana Banasia. Wszystko na polecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, która prowadzi śledztwo dot. oświadczeń majątkowych szefa Izby. Początkowo agenci CBA nie zostali wpuszczeni do biura Banasia. "Prezes NIK uznał, że nie zostały spełnione konstytucyjne przesłanki. Prezes nadal objęty jest immunitetem, a poza tym pamiętajmy, że w gabinecie prezesa mogą być różnego rodzaju dokumenty objęte różnego rodzaju klauzulami" - wyjaśniał w rozmowie z RMF FM rzecznik Izby Zbigniew Matwiej. Przed godziną 16:00 do siedziby Najwyższej Izby Kontroli dotarł jej prezes Marian Banaś. Po 17:00 jego rzecznik poinformował, że agenci CBA weszli jednak do gabinetu prezesa. Przeszukania trwały blisko cztery godziny.
Z informacji reportera RMF FM Patryka Michalskiego wynika, że agenci - po przyjeździe do siedziby NIK - nie zostali wpuszczeni do gabinetu prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Dłuższą chwilę trwała słowna przepychanka. Opór stawiał dyrektor generalny NIK, a także inni pracownicy - wszyscy podkreślali, że nie mogą wpuścić agentów CBA ze względu na tajemnicę oraz immunitet, jaki chroni prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
Pracownicy NIK tłumaczyli, że prokuratorski nakaz nie jest wystarczający.
W tej chwili mogę potwierdzić obecność agentów CBA w naszym budynku. Do przeszukania jednak nie doszło, ponieważ prezes NIK uznał, że nie zostały spełnione konstytucyjne przesłanki. Prezes nadal objęty jest immunitetem, a poza tym pamiętajmy, że w gabinecie prezesa mogą być różnego rodzaju dokumenty objęte klauzulami - oświadczył o 15:00 w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Markiem Balawajdrem rzecznik NIK Zbigniew Matwiej.