Niezależnie od tego, co było ostateczną przyczyną śmierci Aleksieja Nawalnego, Wacław Radziwinowicz – były korespondent Gazety Wyborczej na Wschodzie - nazywa to „morderstwem politycznym”. W Radiu RMF24 w rozmowie z Piotrem Salakiem podkreślał zarówno w jakich warunkach odbywał „karę” rosyjski opozycjonista, jak i to, jaki stosunek ma do niego Władimir Putin.
Aleksiej Nawalny to najważniejsza postać rosyjskiej opozycji i wróg numer jeden Władimira Putina. Miał 47 lat. 14 lutego rzeczniczka Nawalnego, Kira Jarmysz informowała, że więzień polityczny po raz 27. został umieszczony w karcerze.
Nie wiemy, co się stało tak naprawdę. Wiadomość wyszła z Federalnej Służby Więziennej. To oni podali, że znaleziono go nieżywego. Czy ktoś go pchnął nożem, czy ktoś go udusił, czy ktoś go otruł? Jakby na to nie patrzeć, z całą pewnością on został albo zamordowany albo po prostu zamęczony. Ten człowiek od lat nie tyle, że siedział w łagrze. On siedział praktycznie cały czas w karnym izolatorze, w bardzo trudnych warunkach, na pewno niszczących zdrowie. To było obliczone na to, żeby człowieka albo psychicznie złamać albo fizycznie wykończyć. Z całą pewnością to było popełniane przez Putina morderstwo polityczne - to się wydarzyło - komentuje w Radiu RMF24 Wacław Radziwinowicz, były korespondent w Rosji, Białorusi i Ukrainie.
W styczniu minęły trzy lata odkąd Nawalny został aresztowany i uwięziony po powrocie do Rosji z Niemiec, gdzie leczył się po próbie otrucia, przeprowadzonej najpewniej przez rosyjskie służby specjalne. Władze wszczęły wobec niego kolejne sprawy karne, skutkujące wyrokami łącznie na ponad 30 lat pozbawienia wolności.
25 grudnia 2023 roku współpracownicy Nawalnego ogłosili, że opozycjonista został przewieziony do kolonii karnej nr 3 w miejscowości Charp w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym na północy Rosji. Wcześniej Nawalny był osadzony w kolonii karnej w Mielechowie w obwodzie włodzimierskim, około 250 km na wschód od Moskwy.
Putin od lat nigdy nie wypowiedział nazwiska Nawalny. Mówił "ten człowiek", "ten obywatel" - jakby to było jakieś tabu dla niego, bariera psychiczna do przeskoczenia, więc z całą pewnością chciałby o tym w ogóle milczeć i nic nie mówić - podkreśla Radziwinowicz.
Nie ma złudzeń, że ta śmierć spowoduje rewolucję. Choć nie twierdzi też, że pozostanie niezauważona.
Ja bym nie był skłonny - tak jak ludzie już mówią - twierdzić, że to nic nie zmieni, że to nic nie da. Jednak w rosyjskim społeczeństwie jest jakieś takie podstawowe, elementarne współczucie dla więźniów. I to się jednak jakimś echem emocjonalnym odezwie. Być może nawet to zobaczymy. Przed nami są tzw. wybory prezydenckie. To jest maskarada. Nie ma żadnych wyborów. Wiadomo, kto wygra, wiadomo, jak to wszystko jest ustawione, nawet wiadomo, jaki będzie wynik z dokładnością do jednego procentu. Ale Nawalny już siedząc w więzieniu za kołem polarnym, dwa tysiące kilometrów od Moskwy, wymyślił, rzucił ideę, żeby coś jednak zrobić, żeby ludzie, którzy są przeciwni Putinowi w tych wyborach się pokazali - mówił rozmówca Radia RMF24.
Wybory w Rosji mają trwać trzy dni. Można także głosować internetowo, co stwarza liczne pola do nadużyć. Nawalny chciał, żeby przeciwnicy Putina przyszli w ostatni dzień o 12 do lokali wyborczych i pokazali, że jest ich dużo.
Radziwinowicz nazywa Nawalnego gwiazdą rosyjskiej opozycji.
Rzeczywiście Nawalny był super zwierzęciem politycznym, miał pomysły, miał idee. W przeciwieństwie do swoich kolegów potrafił rozmawiać z ludźmi, potrafił ich przekonywać. Miał odwagę wyjść do zwykłego człowieka. A jego koledzy z opozycji politycznej robili, co mogli, żeby się od niego odsunąć. Żeby nie zrobić z niego lidera, bo każdy z nich się czuł liderem. I dlatego się nie skupili wokół niego. To był ich ogromny błąd - ocenia gość Radia RMF24.
Dodaje, że Nawalny był szansą opozycji na osiągnięcie jakiegoś celu.