"Nie zgadzam się całkowicie z narracją, że wspaniałe, dobre Stany Zjednoczone chcą pokoju, a zła Korea Płn. chce wysadzić świat w powietrze. Sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana" - mówi prof. Marcin Jacob, sinolog Uniwersytetu SWPS. Gość Tomasza Terlikowskiego w radiu RMF24 analizował działania Korei Płn., której przywódca przybył do Rosji na rozmowy z Putinem.
Spotkanie dwóch dyktatorów (Kim Dzong Una z Władimirem Putinem) zdaniem eksperta jest sygnałem, który pokazuje, że region Europy wschodniej i Azji wschodniej zaczyna się bardzo dzielić na dwa bloki.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Im bardziej Amerykanie konsolidują swoich sojuszników (Japonię, Koreę Płd., Filipiny) tym bardziej widzimy, że trójkąt Chiny - Rosja - Korea Płn. (państwa, które wcale się jakoś strasznie nie lubią, nie są naturalnymi sojusznikami) też poróbują coraz bliższej współpracować. To jest wymiar strategiczny. Jest też wymiar praktyczny - zwracał uwagę gość radia RMF24.
Profesor Jacoby wskazuje na sankcje ONZ nałożone na Koreę Płn., które oddzieliły ją od obiegu finansowego, obiegu dóbr. Reżim Kim Dzong Una ma bardzo duże problemy z eksportem swoich produktów, z importem. W ponad 90 procentach zależy od Chin. Korea Płn. desperacko poszukuje jakichkolwiek rynków, z którymi mogłaby handlować i na których mogłaby zarabiać. W sytuacji, gdy nic już nie pogorszy reputacji Korei Płn. na świecie, nic jej nie szkodzi, by rozpoczęła handel bronią z Rosją - zauważa ekspert.
Korea Płn. nigdy nie chciała być zależna zupełnie od Chin czy Rosji - mówi prof. Marcin Jacoby. Korea Płn. chce być niezależnym państwem, które jest bezpieczne. Oczywiście nie jest bezpieczna, zarówno od swojej granicy z Koreą Płd., bo boi się bardzo inwazji amerykańskiej (od kilkudziesięciu lat boi się amerykańskiego ataku). Program jądrowy ma służyć bezpieczeństwu Korei Płn. przede wszystkim - zauważa ekspert wskazując, że z drugiej strony reżim Kim Dzong Una boi się zależności od Chin, którą Korea Płn. będzie się starał zmniejszyć. Jeśli pojawia się Rosja i jakiś tam rynek, to krok w stronę jakiegoś uniezależnienia się od Chin - mówi prof. Jacoby
Korea Płn., zdaniem profesora Jacoby, nie czuje się na tyle silna, by była w stanie kogokolwiek zaatakować.
Jakikolwiek atak północnokoreański wydaje mi się, że byłby spowodowany ich poczuciem zagrożenia. To zagrożenie najczęściej czują wtedy, kiedy Amerykanie pod ich nosem robią największe na świecie manewry wojskowe. Za każdym razem Pjongjang wystrzeliwuje wtedy rakiety, by pokazać, że się Amerykanów nie boi - przypomina ekspert.
To jest trudna gra, gdy jedna i druga strona eskaluje i mam nadzieję, że nie dojdzie do niczego innego jak tylko grożenie. Mamy narracje wykluczające się nawzajem. Niestety nie zgadzam się całkowicie z taką narracją, że wspaniałe, dobre Stany Zjednoczone chcą pokoju, a zła Korea Północna chce wysadzić w powietrze.
Jak przyznaje gość Tomasza Terlikowskiego, na podstawie analizy ostatnich 60. lat wiemy, że Korea Płn. szuka bezpieczeństwa przede wszystkim we własnej potędze nuklearnej, a wrogiem dla Pjongjangu są przede wszystkim Stany Zjednoczone.