Turecka opozycja się porozumiała. Będzie wspólny kandydat w wyborach prezydenckich. Został nim lider Republikańskiej Partii Ludowej Kemal Kilicdaroglu. Doktor Karol Wasilewski, analityk ds. Turcji, autor książki "Sen o potędze. Neoosmanizm w polityce zagranicznej Republiki Turcji" w Radiu RMF24 ocenia go jako postać niecharyzmatyczną, ale też z drugiej strony z dużą zdolnością do tworzenia koalicji.

REKLAMA

Kemal Kilicdaroglu, lider tureckiej opozycji, będzie głównym rywalem Recepa Tayyipa Erdogana w walce o urząd prezydenta. Wybory zaplanowane są na 14 maja. Kilicdaroglu został wytypowany przez przedstawicieli sześciu partii jako wspólny kandydat.

Jest przede wszystkim biurokratą. Ma to dość duże znaczenie, bo na pewno nie jest przez Turków kojarzony jako postać świeża. I to jest taki jeden z podstawowych mankamentów. Kolejny mankament jest związany z tym, że jest postacią niestandardową dla tureckiej polityki, Jest postacią, którą określili byśmy jako postać niecharyzmatyczna, niepasująca w ogóle do tego, co uważamy za wzór tureckiego lidera, który bardzo często nawiązuje do pozycji ojca narodu - ocenia dr Karol Wasilewski, analityk ds. Turcji, autor książki "Sen o potędze. Neoosmanizm w polityce zagranicznej Republiki Turcji".

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Kim jest człowiek, który chce zastąpić Recepa Tayyipa Erdogana?

Ponadto kandydat na prezydenta pochodzi z mniejszości religijnej, co także nie jest jego atutem. Jest najprawdopodobniej alewitą, choć sam się nie zadeklarował w tym względzie. To jednak duża niedogodność przy próbie objęcia przez niego władzy.

Istnieje wśród ekspertów dość duża wątpliwość, czy reprezentant mniejszości, może zostać wybrany na tak eksponowane stanowisko jak stanowisko prezydenckie. Zdarzali się premierzy w historii Republiki Turcji, którzy mieli korzenie kurdyjskie. Ale pojawia się wątpliwość, czy reprezentant mniejszości alewickiej, która jest przez Turków różnie postrzegana, może kierować państwem. To państwo, zwłaszcza przez część tureckich, nacjonalistów lubi być postrzegane jako homogeniczne, patrzy na przedstawicieli mniejszości w sposób nieufny, jako tych, którzy to państwo tureckie rozsadzają - tłumaczy dr Karol Wasilewski.

Ekspert dostrzega też jednak zalety kandydata. To człowiek, który dobrze radzi sobie z budowaniem koalicji. Udało mu się także zdaniem eksperta zmienić wizerunek własnej partii.

To jest polityk, który przeprowadził Republikańską Partię Ludową przez ogromną transformację. To jest partia, która dla bardzo dużej części Turków kojarzy się jako partia antyreligijna. Nie świecka, a antyreligijna. A Kilicdaroglu w ciągu ostatniego dziesięciolecia zrobił naprawdę bardzo wiele, żeby wykazać, że to będzie partia, która będzie wobec religii tolerancyjna, że to będzie partia, która nie będzie stawiała na żaden rewanżyzm. To jest bardzo ważne. Wielu wyborców Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (rządząca partia Recepa Tayyipa Erdogana - red.), tych, którzy obiektywnie skorzystali na jej rządach przez upodmiotowienie polityczne i ekonomiczne, obawia się tego, że jak zmieni się władza, to oni stracą wszystko to, co zdobyli w ciągu ostatniego czasu.

Tureckie rządy przez bardzo wiele dziesięcioleci były "laickie". Tak naprawdę były zdecydowanie antyreligijne. Był zakaz noszenia chust w miejscach publicznych przez kobiety, które są wierne tej bardziej tradycyjnej interpretacji islamu. Był zakaz manifestowania pewnych poglądów religijnych. Ludzie, dla których religia odgrywała ważną rolę w życiu, czuli się więc wykluczeni z życia politycznego. To oni najbardziej obawiają się tego, że nowy kandydat mógłby przywrócić podobne spojrzenie. I to właśnie ich Kilicdaroglu usiłuje przekonać, że tak nie będzie.

Mimo pogłosek mówiących o słabych notowaniach obecnych władz w Turcji, ekspert RMF24 twierdzi, że pozycja Recepa Tayyipa Erdogana jest nadal silna. Wskazania sondaży są jednak dwojakie.

Według niektórych ma szanse bardzo duże, według innych ma szanse mniejsze niż pozostali potencjalni kandydaci opozycji. Ale dodam tutaj takie zastrzeżenie. Tureckimi sondażami nie należy się aż tak bardzo przejmować. Bardziej trzeba patrzeć w nich na tendencje. I jeszcze nie mamy wystarczającej odległości czasowej od trzęsienia ziemi, żebyśmy mówili o tendencjach - tłumaczy ekspert od Turcji.

Wybory w Turcji odbędą się 14 maja.