"Krew prezydenta podzieliła Polskę i przede wszystkim zdeterminowała postawę Piłsudskiego. Doszedł do wniosku, że endecja i jej zwolennicy to nie jest partner do rywalizacji w demokratycznych wyborach i z takim przeciwnikiem trzeba się siłą rozprawić" - mówił profesor Tomasz Nałęcz, historyk i publicysta, w rozmowie dla Radia RMF24. Dziś mija równo 100 lat od zabójstwa pierwszego prezydenta Rzeczpospolitej - Gabriela Narutowicza.
Zaledwie kilka dni po tym jak Zgromadzenie Narodowe wybrało Gabriela Narutowicza na prezydenta, został on zastrzelony przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego - zwolennika endecji. Zamachu dokonano na otwarciu Salonu Sztuki w warszawskiej Zachęcie. Profesor Tomasz Nałęcz, gość dzisiejszej rozmowy w Radiu RMF24, przybliżył nam okoliczności tamtych wydarzeń.
Wówczas Polska była podzielona wewnętrznym konfliktem politycznym między wspomnianą endecją a lewicą i piłsudczykami. Endecja chciała budować państwo oparte na nacjonalizmie, na dominującej pozycji Kościoła katolickiego. (...) Pozostała część Sejmu była zwolennikiem szeroko pojętych wolności obywatelskich i jednocześnie przeciwnikiem nacjonalizmu. W państwie, które było państwem wielonarodowym, nacjonalizm był wstępem do zguby - mówił historyk.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Kampania wyborcza była niesłychanie brutalna. (...) To było hasło "my albo oni", zwłaszcza ze strony endecji - tłumaczył Nałęcz. Endecja podsycała niespokojne nastroje ksenofobiczną propagandą, która zakorzeniła się zwłaszcza na warszawskich ulicach. Właśnie w wyniku tej "endeckiej histerii" fanatyk strzelił do prezydenta.
Profesor Nałęcz przybliżył także kontekst wyborów prezydenckich, do których zgłoszono pięciu kandydatów, lecz tak naprawdę liczyło się tylko dwóch. Mieli oni najpoważniejsze szanse i byli to - Stanisław Wojciechowski zgłoszony przez PSL "Piast" oraz hrabia Maurycy Zamoyski z ramienia endecji.
Obawiając się, że do czwartej tury przejdzie Wojciechowski i zmierzy się w ostatniej turze z Zamoyskim, który może w ten sposób przegrać, endecja oddała w trzeciej turze część swoich głosów Narutowiczowi - wyjaśniał profesor. W ten sposób w ostaniej turze Zamoyski mierzył się z Narutowiczem.
Sejm z kolei, jeśli chodzi o pochodzenie posłów, był chłopski, ponieważ chłopi dominowali w większości klubów politycznych. Chłopi mieli jedno marzenie, a była to reforma rolna. (...) Natomiast Zamoyski był największym polskim obszarnikiem. Gdyby chłopscy posłowie zagłosowali na Zamoyskiego to zostaliby pogonieni kosami na wsi przez swoich wyborców - tłumaczył Tomasz Nałęcz. W ten sposób Narutowicz został wybrany zdecydowaną większością, gdyż chłopi nie chcieli głosować na obszarnika.
Po śmierci prezydenta żałoba narodowa nie wyglądała tak, jak się można spodziewać. Pogrzebowi Narutowicza towarzyszyła w Warszawie złowroga cisza, (...) cisza zgromadzonych tłumów, które wcale nie myślały o zamordowanym z sympatią. Natomiast szybko odbył się proces zabójcy, który się do wszystkiego przyznał, a prawica zaczęła go czcić. (...) Nawet Kościół bardziej upamiętniał zabójcę niż samego prezydenta - opowiadał historyk.
Krew prezydenta podzieliła Polskę i przede wszystkim zdeterminowała postawę Piłsudskiego. Piłsudski do końca nienawidził endecji. Doszedł do wniosku, że endecja i jej zwolennicy to nie jest partner do rywalizacji w demokratycznych wyborach i że z takim przeciwnikiem trzeba się siłą rozprawić. I zrobił to w maju 1926 roku, zatem bez grudnia 1922 roku przewrotu majowego prawdopodobnie by nie było - podsumował.
Opracowanie: Rafał Szarek