Jeszcze w poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych Pakistanu i Iranu spotkali się w Davos i można było ocenić ich relacje jako, może nie przyjacielskie, ale poprawne - twierdzi Piotr Łukasiewicz, pułkownik rezerwy, politolog, dyplomata, na antenie internetowego Radia RMF24. Pakistan przeprowadził ataki bombowe w Iranie, których celem były grupy terrorystów. Wcześniej Iran dokonał ataku na terytorium Pakistanu.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dyplomata o kryzysie w relacjach Pakistanu i Iranu: To zaskakująca eskalacja

W swoim oświadczeniu armia pakistańska stwierdziła, że celem ataków były organizacje terrorystyczne - Armia Wyzwolenia Beludżystanu i Front Wyzwolenia Beludżystanu. Iran oświadczył, że jego wtorkowe ataki były wymierzone wyłącznie w Dżaisz al-Adl, terrorystyczną grupę muzułmanów sunnickich z Beludżystanu, która przeprowadzała ataki w Iranie, a nie w obywateli Pakistanu. Zdaniem eksperta jest to konflikt lokalny i nie musi być bezpośrednio powiązany z walkami w Strefie Gazy.

Iran dokonał ataku na państwo atomowe, którym jest Pakistan. Z kolei Pakistan odpowiedziawszy uderzeniami lotniczymi na cele w Iranie, dokonał pierwszego od kilkunastu lat uderzenia w samym Iranie. Nawet Izrael czy Stany Zjednoczone, które przecież z Iranem pozostają w konfrontacji, nie decydowały się dotąd na uderzenia w samym Iranie. I dlatego sprawia to wrażenie takiego kolejnego ogniska konfliktu - wyjaśnia politolog w rozmowie z Pawłem Balinowskim.

Jak przekazała agencja Reutera, Islamabad odwołał w środę swojego ambasadora z Iranu i zapowiedział, że nie wpuści do Pakistanu przebywającego obecnie w ojczyźnie ambasadora irańskiego. Można powiedzieć, że ostre reakcje dyplomatyczne pokazują pewnego rodzaju też ujmę na prestiżu obu państw, które nie mogą sobie po prostu pozwolić na takie ataki na swoje terytorium - komentuje Łukasiewicz. Zwraca uwagę, że istotne będzie, jak do całej sytuacji odniosą się USA oraz Chiny, które są sojusznikiem Pakistanu.

Konflikty Iranu

Pakistan jest już trzecim krajem, obok Syrii i Iraku, w którym w ostatnim czasie spadły irańskie rakiety. Ponadto Iran wspiera jemeńskich bojowników Huti, którzy atakują statki na Morzu Czerwonym. Zdaniem dyplomaty, takie działanie Iranu ma na celu utrzymywanie spójności reżimu ajatollahów i podtrzymywanie jego ważności w regionie.

Można się spodziewać, że Iran będzie takie incydenty kontynuował. Mimo wszystko, irańskie władze, zachowują się wstrzemięźliwie. Próbują balansować tą sytuacją i nie wsparły zbyt mocno Hezbollahu w jego zamiarach atakowania Izraela - twierdzi politolog.

Wojna na Morzu Czerwonym

Ostrzał posterunków ruchu Ansar Allah w Jemenie przez amerykańskie i brytyjskie lotnictwo nie sparaliżował możliwości bojowników. Jemeńscy rebelianci Huti zamierzają kontynuować swoje ataki na statki przepływające przez Morze Czerwone. Takie stanowisko przekazał Mohammed Abdulsalam, rzecznik organizacji.

Zdaniem gościa RMF24, samo lotnictwo nie wystarczy do pokonania rebelii Huti. Jeśli faktycznie koalicja zawiązana do ochrony żeglugi przez Morze Czerwone, będzie chciała zlikwidować to zagrożenie, to konieczne będzie użycie bardziej różnorodnych sił po stronie państw strzegących tego akwenu - komentuje na zakończenie Łukasiewicz.

Opracowanie: Rudolf Zych