Polskie Stronnictwo Ludowe i Polska 2050 będą mieć wspólną listę w nadchodzących wyborach parlamentarnych. To oznacza, że projekt wspólnego startu opozycji z jednej listy definitywnie upadł. W jaki sposób ta decyzja wpłynie na zbliżającą się konfrontację ze Zjednoczoną Prawicą i jaki do sojuszu PSL i partii Hołowni odnoszą się politycy PO? "Nie chcemy obiecywać naszym wyborcom więcej niż możemy dać wspólnie jako opozycja. Musimy pokazać, że jesteśmy w stanie wygrać te wybory, a wewnętrzne starcia i rozdawanie sobie kuksańców nie mają żadnego sensu" - mówił w Radiu RMF24 Jan Grabiec, rzecznik Platformy Obywatelskiej w rozmowie z Piotrem Salakiem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
To jest dobra wiadomość dla opozycji i dla Polski - tłumaczy Jan Grabiec - Jest szansa na to, że będzie mniej list opozycyjnych niż więcej. Oczywiście szkoda, że nie ma tego wariantu optymalnego, o który zabiegaliśmy przez ostatnie półtora roku bardzo intensywnie, czyli tego porozumienia na wspólnej liście opozycji demokratycznej. Ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Wygląda na to, że będą trzy główne listy, no i oczywiście różne efemerydy jeszcze tworzone po cichu przez PiS, bo mamy takie słuchy, że niektóre formacje z wyborów samorządowych zamierzają tworzyć listy parlamentarne, które będą chciały uszczknąć jeden, dwa punkty procentowe partiom opozycji demokratycznej.
Choć o wspólnej liście opozycji, która miała skonsolidować się przeciwko koalicji rządzącej mówiło się od dawna - liderzy PSL i Polski 2050 zdecydowali inaczej. W takiej sytuacji zasadne jest pytanie, czy o takim rozwiązaniu zadecydowały ambicje liderów politycznych, czy kwestie programowe? Grabiec nie chce jednoznacznie wyrokować o powodach takiej decyzji dwóch partii. Co dalej ze współpracą między poszczególnymi ugrupowaniami opozycyjnymi i czy zamierzają tę współpracę w jakikolwiek sposób sformalizować?
Dwie nasze partnerskie partie dokonały wyboru, że wolą inny wariant. My to szanujemy. To jest decyzja, jak rozumiem, liderów. W sumie jest to dobra wiadomość, że nie mamy sytuacji, gdzie partie oscylują gdzieś tam w pobliżu progu wyborczego, tylko jest większa szansa na przekroczenie tego wypróbowanego 8 procentowego progu dla koalicji wyborczych - wyjaśnił rzecznik PO.
Słowo czasem ważniejsze jest od pieniędzy. Wiem, że Donald Tusk jest w stałym kontakcie z naszymi partnerami, jeśli chodzi o liderów, że to są dobre rozmowy, więc jestem przekonany, że liderzy będą zabiegali o to, żeby jakichś napięć, agresji pomiędzy formacjami opozycyjnymi nie było. Najgorzej coś podpisać, po to by później ktoś się z takiego porozumienia wyłamał. My nie chcemy obiecywać naszym wyborcom więcej niż jesteśmy wspólnie jako opozycja w stanie dać. Musimy po prostu pokazać, że jesteśmy w stanie te wybory wygrać, a na pewno zajmowanie się sobą nawzajem, jakieś kuksańce łokciem nie mają kompletnie żadnego sensu. Odciągają uwagę od tego co najważniejsze - dodaje rozmówca Piotra Salaka.
Liderzy PO od tygodni namawiają Polaków i polityków z partii opozycyjnych, by 4 czerwca wzięli udział we wspólnym marszu, który miałby stanowić swoistą demonstrację siły. Siły, która może realnie przeciwstawić się Zjednoczonej Prawicy. Pomysł nie spotkał się jednak z pozytywnym odbiorem poza Platformą Obywatelską. Partnerzy opozycyjni Donalda Tuska albo nie deklarują, że wezmą udział w wydarzeniu, albo deklarują coś zupełnie przeciwnego. Czy marsz, który miał zjednoczyć uwypukli jedynie podziały w polskiej opozycji politycznej?
Wszyscy są zaproszeni, wszyscy, którzy chcą prawdziwej, dobrej zmiany w Polsce - mówi Jan Grabiec - Tam się pojawiły takie wątki czy nie powinno być jakichś zaproszeń na piśmie, negocjacji co do daty. Donald Tusk ogłosił tę inicjatywę, więc wszyscy, którym z nami po drodze są zaproszeni. Słyszałem, że na marszu będą przedstawiciele i PSL i partii Polska 2050, i Lewicy, a przede wszystkim będą dziesiątki tysięcy ludzi z całej Polski, którzy nie należą do żadnych partii politycznych, ale chcą tej zmiany.
Znam takie publiczne deklaracje, że liderzy mają inne plany. My to szanujemy, rozumiemy to. Każdy ma jakiś pomysł na swoją kampanię, na swoje zaistnienie tego dnia i to dobrze, bo musimy trafiać do różnych ludzi, do różnych środowisk. To jest zrozumiałe, że każdy próbuje walczyć o swoich wyborców.
A co z Rafałem Trzaskowskim, który ciągle wymieniany jest w kontekście objęcia stanowiska premiera nowego rządu. Rzecznik PO twierdzi, że na razie ten temat nie jest w ogóle rozpatrywany.
To nie jest czas na jakieś dywagacje o tym, żeby zmieniać kierunek czy sposób funkcjonowania. Jesteśmy w toku kampanii tak naprawdę i jeśli coś zaprząta nasze myśli, to jak wygrać wybory, a nie to kto będzie kim po wyborach. Jak się tym zaczniemy zajmować teraz, to nasze szanse na zwycięstwo spadną - zapewnił Grabiec.
Opracowanie: Emilia Witkowska