Białoruskie śmigłowce naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Minister obrony Mariusz Błaszczak zdecydował o zwiększeniu liczby żołnierzy na granicy. „Dla wszystkich jest jasne, że to nie było przypadkowe wtargnięcie. To była prowokacja ze strony rosyjskiej przy wykorzystaniu Białorusi” - mówi generał w stanie spoczynku Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Gość Tomasza Weryńskiego w internetowym Radiu RMF24 wyjaśnia jakie działania po zaistniałym incydencie powinni podjąć polscy politycy.

REKLAMA

Sprawie naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przygląda się NATO. Generał Stanisław Koziej uważa, że Polska powinna wyjaśnić z Sojuszem Północnoatlantyckim zaistniałą sytuację. Nie jest zwolennikiem uruchomienia artykułu 4. (dotyczącego wspólnych konsultacji prowadzonych w przypadku, gdy zagrożone jest terytorium, któregoś z krajów sojuszniczych). Sugeruje, aby przedstawić wniosek o wydanie przez Sojusz ostrzeżenia dla Rosji i Białorusi. Ostrzeżenie będzie zapewnieniem, że jeśli w przyszłości kolejny śmigłowiec naruszy przestrzeń powietrzną NATO, zostanie zestrzelony.

O tego typu ostrzeżenie Polska powinna zabiegać w Sojuszu. Ponadto, niezależnie od tego, sama powinna wygłosić ostrzeżenie dla Rosji i Białorusi. Mamy wojnę za granicą. To nie jest czas pokoju, w którym można obiekty powietrzne kontrolować, przeganiać z przestrzeni powietrznej czy zmuszać do lądowania. Tutaj powinny obowiązywać procedury kryzysowe, podwyższonego ryzyka i zagrożenia - wyjaśnia były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

System informacyjny MON nie realizuje w pełni swoich zadań

Białoruskie śmigłowce miały odbywać ćwiczenia w pobliżu polskiej granicy. Ministerstwo Obrony Narodowej otrzymało informację o planowanych lotach. Według gościa Radia RMF24 po uzyskaniu takiej informacji przy granicy natychmiast powinny pojawić się polskie jednostki.

Nasze wojsko wzdłuż granicy białoruskiej powinno prowadzić ćwiczenia w tym samym momencie, aby obserwować ćwiczących Białorusinów. Co robią, jak trenują i w jaki sposób śmigłowce wykonują zadania bojowe na poligonie. Wtedy nie byłoby takiej sytuacji, że śmigłowce wlatują nad nasze terytorium, a my nawet tego nie wiemy - mówi generał Koziej.

Były szef BBN uważa, że minister obrony nie realizuje w pełni powierzonych mu obowiązków: Minister powinien zająć się sprawami operacyjnymi, które w tej chwili są najważniejsze, dlatego że wojna jest przy granicy. Dodaje też, że przede wszystkim należy dbać o bezpieczeństwo wschodniej granicy, a kwestia własnego wizerunku to sprawa drugorzędna. Minimalizowanie ryzyka takich incydentów jest kluczowe.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Gen. Koziej o białoruskich śmigłowcach: To nie było wtargnięcie. To była prowokacja

Generał Koziej o wagnerowcach

Gość Tomasza Weryńskiego uważa, że żołnierze Grupy Wagnera służą na Białorusi przede wszystkim straszeniu oraz zniechęcaniu do wspierania Ukrainy. Oni nie stanowią żadnej siły militarnej zdolnej do agresji na terytorium NATO. Przede wszystkim nie mają nawet sprzętu ciężkiego, bo rosyjskie Ministerstwo Obrony go zarekwirowało. Są tutaj tylko z bronią lekką. Natomiast stanowią w ręku Rosjan doskonały instrument presji informacyjnej, szantażu i straszenia - komentuje wojskowy.

Wyjaśnia też, że wagnerowcy mogą organizować prowokacje i przedostawać się na terytorium Polski, jednak nie jest to agresja, której należy się obawiać. Sugeruje raczej, aby wzmacniać polski system obronny i ograniczać dezinformację. W stosunku do tego typu działań powinniśmy organizować swój system obronny. Trzeba dać ludziom rzetelną informację, czyli jakie zagrożenia rzeczywiście wagnerowcy dla nas generują, a nie eksponować wyolbrzymionego zagrożenia, które kojarzy się z agresją i wojną - podsumowuje generał Stanisław Koziej.

Opracowanie Natalia Biel.