"Od sierpnia 2020 roku, kiedy Alaksandr Łukaszenka krwawo stłumił protesty w Mińsku, dokonał pacyfikacji sądowej i więziennej opozycji, stał się klientem Władimira Putina"- mówił w Radiu RMF24 Zbigniew Parafianowicz, reporter "Dziennika Gazety Prawnej", autor książki "Śniadanie pachnie trupem". Odniósł się w ten sposób do trwającej wizyty białoruskiego dyktatora w Moskwie.
Jesteśmy świadkami pełzającej aneksji Białorusi i każda kolejna wizyta Łukaszenki w Moskwie jest kolejnym etapem tej aneksji. On po prostu jeździ tam po to, żeby jako klient Putina godzić się i podpisywać następne dokumenty, które czynią Białoruś kolejnym okręgiem Federacji Rosyjskiej. Putin chce mieć wszystko na papierze, w takim duchu pozytywizmu prawnego, załatwiane z Białorusią - mówił gość Tomasza Terlikowskiego.
Zbigniew Parafianowicz uważa, że Alaksandr Łukaszenka, biorąc pod uwagę sytuację zarówno międzynarodową, jak i wewnętrzną, nie może obecnie spowolnić marszu ku pełnej aneksji.
Jedyne, co może uratować Białoruś i zmienić ten układ geopolityczny na naszej wschodniej granicy, to jednoznaczna przegrana Putina w wojnie na Ukrainie. Przyjmijmy założenie teoretyczne, że Putin jednoznacznie przegrywa wojnę i dochodzi do dekompozycji układu władzy w obu państwach, czyli na Białorusi i w Rosji. Ale przede wszystkim dochodzi do niepokojów na szczytach władzy w Rosji, która zmuszona jest wycofać również swój kontyngent z Białorusi, liczący teraz około 90 tys. żołnierzy. I to daje szansę na jakieś częściowe odzyskanie Białorusi i jej suwerenności. Od sierpnia 2020 roku, od momentu, kiedy Łukaszenka krwawo stłumił protesty w Mińsku, dokonał pacyfikacji sądowej i więziennej opozycji, stał się klientem Putina - zauważył reporter "Dziennika Gazety Prawnej".
Jak zauważył gość Radia RMF24, dla opozycji białoruskiej są to dramatyczne informacje, bowiem jeśli Białoruś stanie się częścią Federacji Rosyjskiej, to nie będzie możliwości żadnej opozycji w tym temacie.
Jeżeli spojrzymy na model takiego zacieśniania reżimu na Białorusi, to jest to taka mocna stalinizacja, mocno dokręcona śruba w niektórych obszarach. Jest nawet bardziej restrykcyjny niż reżim Putina. I to jest bardzo zła informacja dla opozycji białoruskiej, która w tym momencie na Białorusi działa tylko w podziemiu. Mówimy już o działalności opozycyjnej, która jest tak naprawdę działalnością dywersyjną. Ja byłem na wyborach w sierpniu 2020 roku w Mińsku. Pamiętam, że opozycja dysponowała wtedy własnym sztabem na terenie Mińska, czyli mówimy o takiej zmianie jakościowej w ciągu tych nieco ponad dwóch lat. Dzisiaj nie ma mowy już o czymś takim, jak istnienie sztabu, partii politycznej, opozycyjnej czy oficjalnej agitacji ze strony opozycjonistów - mówił Zbigniew Parafianowicz.
Dziennikarz stwierdził, że zarówno Władimir Putin, jak i Alaksandr Łukaszenka próbują marginalizować znaczenie Wołodymyra Zełenskiego jako przywódcy "świata wolności w byłym ZSRR".
Zełenski jest przykładem tego, jak może wyglądać system polityczny w państwie, które kiedyś należało do Związku Radzieckiego. On pokazuje, że takie duże państwo może być wolne, może być państwem konkurencyjnym, może być państwem, w którym odbywają się wybory - zauważył.
Niewykluczone, że oni odniosą się do tego, co dzieje się w Polsce. Łukaszenka też w swojej propagandzie bardzo wysoko umieszcza Polskę jako wroga, jako państwo, które czyha na integralność terytorialną Białorusi. Ma to na celu mobilizację tej części Białorusinów, którzy go popierają. Takie postaci jak Zełenski są przedstawiane jako anarchizujące tę małą stabilizację, którą Łukaszenka oferuje, jako antywzór, którego nie należy naśladować - mówił Zbigniew Parafianowicz.
Opracowanie: Emilia Witkowska.