Żołnierze z posterunku koło Nadżafu, którzy ostrzelali wczoraj wieczorem mikrobus pełen kobiet i dzieci, działali zgodnie z procedurą - stwierdza pisemny raport ich bezpośrednich przełożonych, cytowany przez Centralne Dowództwo sił koalicji. W wyniku tragicznego incydentu zginęło 7 osób, a dwie zostały ranne.
Do tragicznego incydentu doszło wczoraj wieczorem na amerykańskim punkcie kontrolnym koło Nadżafu w środkowym Iraku. Żołnierze ostrzelali samochód którym jechało 13 kobiet i dzieci. Zginęło 7 osób, 2 są ciężko ranne. Amerykanie twierdzą, że kierowca mikrobusa zignorował rozkaz, by się zatrzymać.
Po sobotnim samobójczym zamachu terrorystycznym na punkcie kontrolnym na przedmieściach Nadżafu, w których zginęło czterech żołnierzy, siły koalicji reagują bardzo nerwowo na każde podejrzane zachowanie cywilów.
Tym bardziej, że do podobnych ataków dochodzi coraz częściej. Przed kilkoma godzinami na północ od Nassiriji Irakijczycy ostrzelali amerykański patrol z ambulansu Czerwonego Półksiężyca. Trzech żołnierzy zostało rannych.
Z drugiej strony, mimo wielokrotnie powtarzanych zapewnień przedstawicieli Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, że celem kampanii militarnej sił sojuszniczych jest obalenie reżimu Saddama Husajna, a nie sami Irakijczycy, zwiększa się liczba ofiar cywilnych.
Codzienne doniesienia telewizyjne o kolejnych ofiarach amerykańskich nalotów i działań zbrojnych wzmagają falę oburzenia w krajach arabskich. Tysiące ludzie każdego dnia protestuje w tym regionie przeciwko wojnie, określanej przez Waszyngton jako "Operacja wyzwolenia Iraku".
FOTO: Archiwum RMF
06:25