Z informacji, które do nas docierały; z wypowiedzi kardynałów, można wnosić, że zapowiada się raczej konklawe długie - mówi Marek Zając z „Tygodnika Powszechnego”. Nowego papieża poznamy dopiero po kilku dniach.

REKLAMA

Konrad Piasecki: Marku, jak myślisz, kiedy zobaczymy biały dym? Czy to będzie konklawe długie, żmudne czy krótkie i bezproblemowe.

Marek Zając: Trudno prognozować. Trzeba by być prorokiem, ale z informacji, które do nas docierały; z wypowiedzi kardynałów, którzy przyjeżdżali do Watykanu tuż po śmierci Jana Pawła II, można wnosić, że zapowiada się raczej konklawe długie. Sadzę, że nowego papieża poznamy dopiero po kilku dniach.

Konrad Piasecki: Myślisz, że będzie tak długie, bo jest tylu kandydatów, nie ma zdecydowanego faworyta?

Marek Zając: Myślę, że konklawe będzie długie, bo nie ma osobowości, która zdominowałaby Kolegium Kardynalskie. Są faworyci. Prasa rozpisuje się przede wszystkim o kard. Josephie Ratzingerze. Watykaniści z Rzymu piszą nawet, że może liczyć na 40, 50 głosów. Nie wiem oczywiście, skąd pochodzą te obliczenia i byłbym sceptyczny wobec tak dokładnego podawanych liczb. Natomiast trzeba dodać, że kardynał Ratzinger będzie miał w Kolegium Kardynalskim wielu przeciwników.

Konrad Piasecki: Ale to będą tacy przeciwnicy, którzy będą mówili: „Nie, Ratzinger za żadną cenę”?

Marek Zając: Oczywiście, że nie. Trzeba pamiętać, że na konklawe obowiązuje niepisana zasada dążenia do kompromisu.

Konrad Piasecki: Ty mówisz, że media upatrują faworyta w Ratzingerze, ale bukmacherzy typują z kolei Arinze. Tobie do których typów bliżej?

Marek Zając: Stawiałbym raczej na typy dziennikarskie. Wydaje mi się, że jeszcze nie czas na czarnoskórego papieża. Tak myśli wielu kardynałów.

Konrad Piasecki: Nie uważasz, że ten sąd, że ten, kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem, w tym przypadku może się sprawdzić?

Marek Zając: I mówią, że z wyborem papieża jest jak z Nagrodą Nobla. Nigdy nie zwyciężają faworyci prasowi. Tak może być i w tym przypadku. Jeśli popatrzymy na historię poprzednich konklawe ta zasada ten, kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem – sprawdzała się w 100 procentach.

Konrad Piasecki: A czy wierzysz w to, że dopóki nie usłyszymy „Habemus Papam” będziemy zdani na wróżenie z fusów i przepowiednie Malachiasza? Nie będzie żadnych przecieków?

Marek Zając: Jestem absolutnie przekonany, że nie będzie żadnych przecieków. Kardynałowie składają przysięgę milczenia. I nie chodzi tylko o przysięgę w takim potocznym rozumieniu; kardynałowie składają taką przysięgę przed Bogiem. Na pewno nie będą tych słów złożonych Bogu łamać. Wspomniałeś o przepowiedniach św. Malachiasza. Rzeczywiście prasa włoska przypomniała te przepowiednie. Jest to moim zdaniem objaw desperacji. Skoro nie możemy przepowiedzieć, jaki kardynał zastąpi Jana Pawła II, to uciekamy się do jakichś dawnych przepowiedni.

Konrad Piasecki: To przepowiednia z X wieku. Ona mówi, że nowy papież to będzie chwała oliwna. Ale ta przepowiednia i określenia dotyczące kolejnych papieży są tak enigmatyczne, że właściwie każdego z tych kardynałów można wsadzić w tę przepowiednię. Chwała oliwna – może dotyczyć tego, że nowy papież będzie się wywodził z kraju, gdzie się produkuje oliwki; może mieć oliwkową skórę; może lubić oliwki albo pochodzi z rodziny, która oliwki produkowała. Tych znaczeń może być bardzo, bardzo wiele.

Marek Zając: Tych znaczeń może być tysiące. I z pewnością domorośli egzegeci proroctw św. Malachiasza od razu zaczną szukać kluczy pomiędzy następcą Jana Pawła II a krótkim łacińskim epigramem.

Konrad Piasecki: Mówimy o Ratzingerze o Arinze. A czy twoim zdaniem jest taka postać, której się nie typuje na zwycięzcę, a może się okazać czarnym koniem? Czy nie pojawił się ktoś taki, jak Karol Wojtyła 26 lat temu; kandydat kompromisu między różnymi frakcjami?

Marek Zając: Takie nazwisko expressis verbis nie pada, ale często wspominano o jakimś kandydacie z Ameryki Południowej. To byłby człowiek, który łączyłby świat bogatej Północy z biednym Południem. W tym sensie byłby to papież kompromisowy. Nazwiska nie padają. I myślę, że w dzień, kiedy nad Kaplicą Sykstyńską zobaczymy dym, będziemy bardzo zaskoczeni.