"Każda sugestia, że kraje NATO nie będą bronić się wzajemnie, podważa całe nasze bezpieczeństwo" - mówi szef Sojuszu Jens Stoltenberg, odnosząc się do niedawnej, skandalicznej wypowiedzi Donalda Trumpa, który ogłosił, że oddałby Rosji każdego, kto nie wypełnia zobowiązań finansowych wobec NATO. Komentarzy potępiających byłego (i być może przyszłego) prezydenta USA nie brakuje, ale nieco bardziej pragmatyczni obserwatorzy zwracają uwagę: Europa musi się spieszyć, bo już za chwilę może zostać sam na sam z Rosją, Chinami, Iranem i Koreą Północną. Bez Stanów Zjednoczonych i ich arsenału odstraszania.
Karolina Południowa, wiec kampanii wyborczej Donalda Trumpa. Republikański kandydat z mównicy zrelacjonował swoją rozmowę z jednym z przywódców państwa europejskiego należącego do NATO:
"Jeden z prezydentów dużego kraju zapytał mnie: no cóż, proszę pana, jeśli nie zapłacimy (odpowiedniej składki dla NATO) i zostaniemy zaatakowani przez Rosję, czy będzie pan nas chronił? Odpowiedziałem: Nie, nie będę was chronił. Właściwie zachęcałbym ich (Rosję), żeby zrobili z wami, co chcą. Musisz zapłacić".
Trump won't defend NATO allies who won't pay membership fees - The Guardian"One of the presidents of a big country said to me, 'If we don't pay and we are attacked by Russia, will you defend us?' I said: "You haven't paid. So you're behind on your payment?". No, I wouldn't... pic.twitter.com/Lx5rlr7DXp
nexta_tvFebruary 11, 2024
Te słowa padają w momencie, gdy szanse na reelekcję Joe Bidena maleją z dnia na dzień. Sondaże są dla urzędującego prezydenta coraz mniej łaskawe, a analitycy podkreślają, że Bidenowi ciężko będzie przekonywać do siebie zwolenników w głównych grupach wyborców. Tajemnicą poliszynela jest również to, że Joe Biden uważany jest nie tylko przez republikanów, ale także w swoim obozie politycznym za zbyt leciwego, by móc efektywnie rządzić największym mocarstwem globu.
TIPP Insights, analizując raporty sondażowni Presidential Leadership Index, która przewidziały wyniki wyborów prezydenckich w 2020 roku informuje: Sprawowanie funkcji prezydenta nie działa na korzyść Joe Bidena, a jego szanse na powrót do Białego Domu są w najlepszym razie nikłe.
Na słowa Trumpa szybko zareagowali polscy politycy. Donald Tusk zaapelował o poruszenie tego tematu na Radzie Gabinetowej, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz słusznie zauważył, że republikański kandydat w kilku słowach podważył podstawowy sens istnienia NATO, którym jest bezwarunkowa obrona każdego centymetra swojego terytorium.
Marko Mihkelson, przewodniczący komisji spraw zagranicznych estońskiego parlamentu skomentował słowa Donalda Trumpa następująco: niestety nie jestem zaskoczony. "Obecna kampania prezydencka tylko potwierdza, że nie zmienił on swojego lekkomyślnego stosunku do sojuszników. Niestety, (Trump) jest zatem bardzo wygodnym narzędziem dla putinowskiej Rosji, która toczy wojnę z Zachodem" - przekazał Mihkelson cytowany przez "The Washington Post".
Zareagowano także w Niemczech. Prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier stwierdził, że wypowiedź Trumpa była nieodpowiedzialna i jest na rękę Moskwie. Nie brakuje wypowiedzi, że retoryka byłego prezydenta USA stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy.
Wreszcie głos zabrał Jens Stoltenberg. "Każda sugestia, że sojusznicy nie będą się wzajemnie bronić, podważa całe nasze bezpieczeństwo, w tym bezpieczeństwo USA, i naraża żołnierzy amerykańskich i europejskich na zwiększone ryzyko" - powiedział sekretarz generalny NATO i - jak na słynącego z dyplomatycznych wypowiedzi Stoltenberga - były to słowa świadczące o dużym zaniepokojeniu.
Podobne głosy zabrali też czołowi urzędnicy UE. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel: Nierozważne wypowiedzi na temat bezpieczeństwa NATO i solidarności wynikającej z Art. 5 służą wyłącznie interesom Putina. Nie przynoszą światu większego bezpieczeństwa ani pokoju. I szef polityki zagranicznej Wspólnoty Josep Borrell: NATO nie może być sojuszem wojskowym w zależności od humoru prezydenta USA.
W clou całej sprawy trafił jednak człowiek, który z wagi słów wypowiedzianych przez Donalda Trumpa zdaje sobie sprawę najlepiej. Niemiecki poseł, były główny zastępca kanclerz Angeli Merkel ds. polityki zagranicznej, Norbert Röttgen napisał w mediach społecznościowych: Każdy powinien obejrzeć to wideo Trumpa i zrozumieć, że Europa może wkrótce nie mieć innego wyjścia, jak tylko się bronić. Musimy sobie z tym poradzić, bo wszystko inne oznacza poddanie się.
Sztabowcy Donalda Trumpa próbowali nieco złagodzić ostrość wystąpienia swojego kandydata. Gdy burza przetoczyła się od Ameryki po Europę, starali się tłumaczyć: Trump nakłonił naszych sojuszników do zwiększenia wydatków w NATO, żądając od nich zapłat, kiedy nie płacisz wydatków na obronę, musisz spodziewać się, że będziesz miał więcej wojen - wyjaśniał cytowany przez "The Washington Post" doradca Trumpa Jason Miller.
Ale to nie jest pierwsza wypowiedź Trumpa kontestująca sens istnienia NATO. Republikański kandydat mówi o tym bez przerwy, a słowa o tym, że jeśli dojdzie do władzy, Ameryka nie przyjdzie z pomocą Europie, padły już znacznie wcześniej. Nikt rozsądnie myślący nie ma wątpliwości - Europa musi zacząć przygotowywać się na bycie osamotnioną na scenie geopolitycznej. Musi być gotowa do samodzielnej obrony przed zagrożeniem ze wschodu. Brytyjski "The Economist" uważa, że słowa o "zachęcaniu Rosji" są najbardziej niszczycielskim uderzeniem w NATO, jakiego Trump dokonał w czasie swojej kariery politycznej.
NATO nie opiera swojego istnienia na nieustannym wygrażaniu rywalom. Kluczem w funkcjonowaniu Sojuszu jest zwrot "system odstraszania". Ta strategia sprawdza się od 1949 roku, czyli od momentu powstania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Presja wywierana przez rosnącą potęgę militarną połączonych sił Ameryki i wolnej Europy umożliwiła w końcu rozszerzenie demokracji na kraje byłego bloku sowieckiego. Artykuł 5. - który tak lekkomyślnie podważył Trump - razem z konsekwentnym rozmieszczaniem sił w Europie Wschodniej zapewniły bezpieczeństwo Polsce i krajom bałtyckim, także wówczas, gdy wojska Władimira Putina zaczęły siać spustoszenie w Ukrainie.
Można zżymać się na zbiurokratyzowanie NATO i na to, że mogłoby działać skuteczniej, ale jest to jedyny system bezpieczeństwa, który ma do dyspozycji Wolny Świat.
"Odstraszanie działa, gdy zaangażowanie w obronę zbiorową jest absolutne i jednoznaczne. Siejąc wątpliwości, Trump zaprosił Rosję i innych wrogów do sprawdzenia determinacji Zachodu" - pisze "The Economist" i przypomina słowa duńskiego ministra obrony, który przestrzegał niedawno, że Rosja może chcieć sprawdzić zaangażowanie członków NATO w realizację Art. 5. I może to uczynić już w ciągu 3-5 lat. Słowa Duńczyka pośrednio poparł minister obrony Wielkiej Brytanii, twierdząc, że jego kraj musi być gotów do wojny z udziałem Rosji, Chin, Iranu i Korei Północnej w ciągu najbliższych pięciu lat.
Jeżeli wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump - światowy system bezpieczeństwa może zostać zakwestionowany. Zegar odmierzający czas do wyborów w listopadzie tyka również dla Europy. Swoją wypowiedzią, kandydat republikanów po prostu uświadomił wszystkim, że odliczanie się zaczęło.
Większość komentatorów podkreśla - Donald Trump może i ma niewyparzony język, ale ma również rację twierdząc, że swoje własne bezpieczeństwo Europa opiera na zdolnościach Stanów Zjednoczonych. Europa zrezygnowała z wysokich nakładów na zbrojenia po okresie zimnej wojny. W lipcu ubiegłego roku POLITICO alarmowało, że tylko 1/3 krajów Sojuszu osiąga minimum wymaganych wydatków na zbrojenia. Oczywiście, wojna w Ukrainie zmieniła perspektywy i sytuacja w Europie zaczęła się mozolnie poprawiać. Fakty są jednak takie, że tylko trzy kraje przekroczyły 3 proc. PKB wydatków na zbrojenia: Polska (3,9 proc.), USA (3,49 proc.) i Grecja (3,01 proc.).
Według stanu na lipiec 2023 roku, poziomu docelowego wydatków nie osiągnięto we: Francji (1,9 proc.), Czarnogórze (1,87 proc.), Macedonii Północnej (1,87 proc.), Bułgarii (1,84 proc.), Chorwacji (1,79 proc.), Albanii (1,76 proc.), Holandii (1,7 proc.), Norwegii (1,67 proc.), Danii (1,65 proc.), Niemczech (1,57 proc.), Czechach (1,5 proc.), Portugalii (1,48 proc.), Włoszech (1,46 proc.), Kanadzie (1,38 proc.), Słowenii (1,35 proc.), Turcji (1,31 proc.), Hiszpanii (1,26 proc.) i Belgii (1,26 proc.).
2 proc. PKB wydatków na siły zbrojne to minimum uzgodnione na szczycie NATO w Walii w 2014 roku. Te 2 proc. zostało nazwane "matką wszystkich celów". Bez spełnienia tego postulatu, zdolności NATO wciąż będą ograniczone.
Europa musi więc nie tylko zwiększyć finansowanie wojsk, ale także mieć możliwy do zrealizowania plan stworzenia nowego systemu bezpieczeństwa już bez Stanów Zjednoczonych. W systemie odstraszania kluczową rolę pełni arsenał nuklearny. W Europie dysponuje nim Francja i Wielka Brytania. Łącznie posiadają jednak około 500 głowic, przy blisko 6 000 w Rosji.
"The Economist" zadaje jednak zasadne pytanie w kontekście ewentualnego nowego NATO. "Francja niewątpliwie widziałaby, że przy (ewentualnym) ataku na Niemcy zagrożone byłyby jej żywotne interesy, ale czy rozszerzyłaby swoje zapewnienia na Europę Wschodnią?" - pisze brytyjski tygodnik. Dodaje także, że głowice będące pod kontrolą Londynu pochodzą z zapasów dzielonych z USA. Co jeżeli Waszyngton zdecyduje się na zerwanie współpracy w tym zakresie?
W Londynie, Berlinie, Paryżu i Warszawie pora na postawienie kilku ważnych kwestii. W tym kontekście, szokujące słowa Trumpa mogą działać otrzeźwiająco. Jeżeli Ameryka poda w wątpliwość swoją rolę jako gwaranta światowego bezpieczeństwa, Europa rozpocznie wyścig zbrojeń na niespotykaną dotąd skalę - świat się zmieni nie do poznania. "The Economist" konkluduje, że nasz glob stanie się miejscem znacznie bardziej niebezpiecznym - również dla Stanów Zjednoczonych.