Upadek reżimu Husajna w Iraku postawił rządy arabskie przed trudnym dylematem – jak ułożyć sobie stosunki z następcami dyktatora, biorąc pod uwagę, że dojdą oni do władzy w wyniku wojny i przy poparciu Amerykanów? Atak Stanów Zjednoczonych na Irak został przecież skrytykowany przez cały świat arabski.
Analitycy sytuacji na Bliskim Wschodzie przewidują, że państwa arabskie udzielą wprawdzie poparcia planowanej przez USA tymczasowej administracji, ale zechcą mieć coś do powiedzenia w kwestii sposobu zarządzania Irakiem. Równocześnie będą naciskać na wojska koalicji, by jak najszybciej opuściły kraj i przekazały pełnię władzy Irakijczykom.
Rządy arabskie niepokoją się, że amerykańska okupacja Iraku dostarczy dodatkowych argumentów ugrupowaniom ekstremistycznym w ich krajach. Już teraz arabska ulica zdaje się być daleko bardziej radykalna w swojej niechęci do USA, niż rządzący nią politycy. Na dodatek islamscy ekstremiści zwalczają zarówno wpływy zachodu, jak i własne rządy.
Arabia Saudyjska, sojusznik USA, obawia się, że jeśli do władzy w Iraku dojdą szyici - stanowiący tam większość ludności, ale dotychczas dyskryminowani - może to skłonić saudyjską mniejszość szyicką do upomnienia się o udział we władzy.
Prezydent Egiptu Hosni Mubarak w lakonicznym komentarzu do upadku Saddama, nadanym przez egipską oficjalną agencję prasową MENA, wezwał Irakijczyków, by jak najszybciej wzięli władzę w swoje ręce. W podobnym duchu wypowiedziała się sąsiadująca z Irakiem Jordania.
Syria, oskarżana ostatnio przez USA o udzielanie pomocy Saddamowi, zaapelowała w czwartek do społeczności międzynarodowej o dołożenie wszelkich starań w celu zakończenia okupacji Iraku i uporania się z katastrofalną sytuacją, jaka powstała w wyniku agresji. Syryjskie radio państwowe zasygnalizowało równocześnie, że Damaszek dystansuje się od Saddama Husajna.
FOTO: Archiwum RMF
01:35