Prokurator Generalny Adam Bodnar zapowiedział, że w ciągu kilku tygodni złożone zostaną wnioski o uchylenie immunitetów w związku ze sprawą Funduszu Sprawiedliwości. Wnioski mają dotyczyć na pewno więcej niż jednej osoby - przekazał minister sprawiedliwości.

REKLAMA

Szef MS w TVP Info został zapytany, czy w związku ze śledztwem dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości będą wnioski o uchylenie immunitetu. "Będą" - potwierdził minister. Dopytywany kiedy, odparł, że kilka dni temu rozmawiał z prokuratorem krajowym Dariuszem Kornelukiem i że "to kwestia kilku tygodni, maksymalnie".

Na pytanie, kogo będą dotyczyły wnioski o uchylenie immunitetu, czy byłego szefa MS Zbigniewa Ziobry - obecnie posła - czy jego byłych zastępców, Bodnar odparł, że wcześniej była komunikowana "liczba mnoga". "Na pewno to będzie więcej niż jedna osoba" - zaznaczył.

Pod koniec stycznia br. Prokurator Generalny Adam Bodnar utworzył zespół śledczy w Prokuraturze Krajowej do zbadania prawidłowości zarządzania i wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości, powołanego do zapewnienia natychmiastowej i bezpłatnej pomocy osobom pokrzywdzonym przestępstwem. 19 lutego wszczęte zostało śledztwie ws. nieprawidłowości zarządzania i wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości.

26 i 27 marca ABW zatrzymała w tej sprawie pięć osób, przeszukano też mieszkania i miejsca działalności 25 osób, m.in. dwa domy b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i pokój b. wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia w hotelu poselskim.

Głównym celem Funduszu Sprawiedliwości jest pomoc ofiarom przestępstw. Najwyższa Izba Kontroli we wrześniu 2021 r. po analizie funduszu oceniła, że środki były wydatkowane w sposób niegospodarny i niecelowy, co miało sprzyjać powstawaniu mechanizmów korupcjogennych. Nieprawidłowości miały dotyczyć ponad 280 mln zł.

NIK zarzuciła, że w praktyce FS zatracił charakter funduszu celowego, dublował wydatki wielu organów państwowych, a ponad 60 proc. środków trafiało na zadania inne niż bezpośrednia pomoc pokrzywdzonym przestępstwami. Zarzuty NIK odpierał wtedy ówczesny wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. Jego zdaniem, raport był "szokującym dowodem", ale nie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, tylko "braku elementarnej rzetelności NIK".