Radosław Sikorski twierdzi, że podejmując decyzję o zakończeniu misji 50 ambasadorów, wziął pod uwagę "preferencje prezydenta Andrzeja Dudy". Podkreślił też, że choć nikt nie neguje prezydenckich prerogatyw, to jednak szef MSZ decyduje o "wysłaniu misji dyplomatycznych i to on może odwołać ambasadora".

REKLAMA

Szef MSZ, który w czwartek odwiedzał Finlandię, był pytany przez dziennikarzy o wczorajszą informację MSZ o rozpoczęciu procedury odwołania ponad 50 ambasadorów i tryb, jaki zostanie w tym przypadku zastosowany.

Radosław Sikorski podkreślił, że choć decyzja dotyczy 50 osób, to o ile niektórzy z nich pracują w dyplomacji od dawna, o tyle inni zostali mianowani z politycznego nadania. Jeszcze innym z kolei "po prostu kończą się kadencje". Sikorski przekazał też, że część ambasadorów, którzy są zawodowymi dyplomatami, "wróci na swoje stanowiska w centrali".

Sikorski był pytany w czwartek przez dziennikarzy, czy jest planowane jego kolejne spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie obsady placówek dyplomatycznych. W odpowiedzi szef MSZ podkreślił, że tę rozmowę odbył już w grudniu. "I ja realizuję wtedy uzgodnione wspólne decyzje" - zaznaczył. Podkreślił jednocześnie, że "zawsze jest do dyspozycji prezydenta".

Szef MSZ zapewnił, że ciągłość działania polskiej dyplomacji zostanie zachowana, a obecne zmiany następują w ramach systemu rotacji obowiązującego w ministerstwie. Co więcej - jak zaznaczył Sikorski - życzenia prezydenta dotyczące tychże rotacji, zostały uwzględnione.

Proszę wziąć pod uwagę, że preferencje, które przekazał mi pan prezydent podczas naszego spotkania w tej sprawie jeszcze w grudniu, póki co zostały uhonorowane - zaznaczył minister. Dopytywany, czy chodzi o czterech ambasadorów, o których informowały wcześniej media, szef polskiej dyplomacji zaznaczył, że to "już sprawy między nim a prezydentem". Przypomniał, że zgodnie z konstytucją prezydent współpracuje z szefem MSZ w zakresie polityki zagranicznej.

MSZ przekazało w środę, że szef resortu podjął tego dnia decyzję o zakończeniu misji ponad 50 ambasadorów oraz o wycofaniu kilkunastu kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu. Jak poinformowano, zostały uruchomione praktyczne procedury odwoławcze. Przeciwko decyzji ministerstwa zaprotestował prezydent Andrzej Duda. "Nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta" - komentował Duda.

Prezydent ma posiadać własną listę ambasadorów, którzy mają być "nie do ruszenia". Na prezydenckiej liście znaleźli się dyplomacji z USA, Francji, Litwy, Łotwy, Estonii oraz z Afryki i przy NATO - informował dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Jabłoński stwierdził na antenie RMF24, że działania obecnego szefostwa MSZ nie mają precedensu.

Zdaniem Jabłońskiego działanie Radosława Sikorskiego obniża skuteczność polskiej polityki zagranicznej. Jak taki ambasador ma skutecznie realizować politykę państwa, jeśli po drugiej stronie jego rozmówcy będą mieć wątpliwości, czy w ogóle reprezentuje nasze państwo? To jest błąd. Należało usiąść i porozumieć się z prezydentem. Byłoby to możliwe - tłumaczył Jabłoński.

Sikorski komentował również, że "pan prezydent wie, o jakie odwołania poprosiłem pana premiera i na co dostałem zgodę, bo dostał listę w procesie Konwentu (Spraw Zagranicznych), gdzie te wnioski o odwołanie zostały przegłosowane większością 3 do 1. Więc pan prezydent wie, kogo zamierzam odwołać i kogo zamierzam powołać".

Jak dodał, ostatecznie ambasadorów powołuje prezydent i nikt jego prerogatyw nie kwestionuje. "Natomiast ja wysyłam na misje i z misji mogę też w każdej chwili ambasadora odwołać" - podkreślił szef MSZ.