Trump zwykł opowiadać, że jest w stanie dokonywać rzeczy trudnych bardzo szybko. "Zakończę wojnę w Ukrainie w jeden dzień" - mówił niejednokrotnie. Nie inaczej było także, gdy kandydat republikanów wypowiadał się na temat obywateli amerykańskich przetrzymywanych w rosyjskich więzieniach. Czwartkowa wymiana w Ankarze pokazała, że administracja Joe Bidena również potrafi być skuteczna. A jedną decyzją Władimir Putin nieoczekiwanie wytrącił Donaldowi Trumpowi istotny argument.
23 maja we wpisie na swojej stronie internetowej Truth Social Donald Trump napisał, że tylko on może doprowadzić do uwolnienia przez Rosję dziennikarza "Wall Street Journal" Evana Gerszkowicza.
"Będzie w domu, bezpieczny i z rodziną. Władimir Putin, prezydent Rosji zrobi to dla mnie, ale nigdy dla kogoś innego, my (Amerykanie) za nic nie będziemy musieli zapłacić" - brzmiało oświadczenie Trumpa. Kandydat republikanów był tak pewny siebie, że dodał nawet, iż Gerszkowicz "na pewno" zostanie zwolniony przez Moskwę natychmiast po wygranych wyborach prezydenckich i to jeszcze przed objęciem przez Trumpa urzędu prezydenta.
Tymczasem Gerszkowicz został zwolniony w czwartek ramach największej wymiany więźniów, jaką obserwowaliśmy od czasów zimnej wojny. I to fotografie Joe Bidena ściskającego uwolnionego dziennikarza WSJ obiegły cały świat. Fakt ten poważnie zirytował Donalda Trumpa.
Komentatorzy w Stanach Zjednoczonych zwrócili uwagę na to, że strategia Trumpa polegająca na powtarzaniu "ja mogę więcej niż inni" sypie się właśnie, jak domek z kart. O słowa byłego prezydenta zapytano Joe Bidena, który zauważył słusznie: Jeśli mógł doprowadzić do zwolnienia tych więźniów, dlaczego nie zrobił tego, gdy był prezydentem?.
Donald Trump próbuje jeszcze coś ugrać na wydarzeniach z czwartku, ale trzeba przyznać, że są to próby rozpaczliwe. Na Truth Social ukazał się kolejny wpis autorstwa kandydata na prezydenta, w którym zadaje on kilka pytań o charakter wymiany więźniów. Trump domaga się ujawnienia szczegółów operacji - co jest absurdem, bo tego typu wymiany zawsze są objęte klauzulą tajności, także ze względu na dobro osób w nich uczestniczących i przyszłych operacji tego typu.
Dalej Trump pyta o to, ile osób USA dostała w zamian za uwolnienie Rosjan, czy wypuszczani Rosjanie są bandytami i mordercami, czy Moskwa płaci Waszyngtonowi żywą gotówką. Na ostatnie z pytań Trump odpowiada sobie sam, dopisując "jestem pewien, że odpowiedź brzmi NIE".
"Nigdy nie zawieramy dobrych umów, w żadnej sprawie, ale szczególnie w kwestii wymiany zakładników. Nasi 'negocjatorzy' zawsze nas zawstydzają! Odzyskałem wielu zakładników i nie dałem przeciwnikowi NIC — i nigdy żadnej gotówki. Zrobienie tego jest złym precedensem na przyszłość. Ta sytuacja będzie się pogarszać. Wyłudzają pieniądze od Stanów Zjednoczonych Ameryki!" - napisał na Truth Social.
Najciekawszy w tym wszystkim jest jednak ruch Kremla, który - co nie jest tajemnicą - przychylniej patrzy na kandydata republikańskiego niż demokratycznego. Taka wymiana więźniów stanowi potężny cios w kampanię Donalda Trumpa i solidnie wzmacnia pozycję Bidena i jego ewentualnej następczyni Kamali Harris. Jest też niespodziewanym ukłonem w Władimira Putina w kierunku demokratów.
"Wygląda na to, że Putin nagle stracił pewność, że Trump wygra w listopadzie. Zabezpieczył wymianę zakładników na wcześniejszym etapie" - powiedział amerykańskiemu Newsweekowi David Frum, który pracował kiedyś jako autor przemówień prezydenta George'a W. Busha.