Polscy przewoźnicy, którzy blokują polsko-ukraińskie przejścia graniczne na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu, są gotowi zaostrzyć protest - dowiedział się reporter RMF FM Michał Dobrołowicz. W najbliższych dniach ma zapaść decyzja, czy blokada obejmie także przejścia w Niżankowicach i w Zosinie.
Przed zaostrzeniem protestu przewoźników mogłyby powstrzymać udane negocjacje ze stroną ukraińską i z polskim Ministerstwem Infrastruktury.
W poniedziałek miną dokładnie trzy tygodnie, od kiedy transportowcy ze wschodniej Polski blokują dojazd do przejść granicznych w Dorohusku, Hrebennem, Medyce i w Korczowej.
Polscy przewoźnicy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego, zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenia ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.
W czwartek do protestu przewoźników w Medyce dołączyli rolnicy z inicjatywy "Oszukana wieś". Rozciągnęli na przejściu dla pieszych taśmę i zapowiedzieli, że będą przepuszczać samochody osobowe, autokary oraz ciężarówki z pomocą humanitarną i sprzętem wojskowym. Mają również przepuszczać co godzinę dwa TIR-y, które czekają przed przejściem. Jak mówili rolnicy, do niedzieli 26 listopada protest będzie się odbywał w godz. 9 do 20. Od 27 listopada do 3 stycznia 2024 r. ma być prowadzony 24 godziny na dobę.
Rolnicy domagają się m.in. dopłat do skupu kukurydzy, utrzymania podatku rolniczego na poziomie tegorocznym oraz kontynuowania kredytów płynnościowych.
Popieramy stronę ukraińską w kwestii wojny, chcemy, żeby oni odnosili sukcesy - mówił w sobotę w Dorohusku uczestniczący w proteście wiceprezes Zachodniopomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych w Szczecinie Piotr Krzyżankiewicz. Zastrzegł jednocześnie, że nasi sąsiedzi "nie mogą tego robić kosztem polskich przewoźników". Jak dodał, obecnie ukraińscy przewoźnicy zdominowali polski rynek.
Temperatura polsko-ukraińskiego sporu jest wciąż wysoka m.in. za sprawą wypowiedzi polityków. Mer Lwowa Andrij Sadowy w serii wpisów na Twitterze oskarżył protestujących o blokowanie dostaw pomocy humanitarnej na Ukrainę. Stwierdził też, że trwający protest niweluje dotychczasowe wsparcie Polski dla Ukrainy. Przypomnijmy - od samego początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę bezprecedensowego wsparcia zaatakowanemu narodowi udzieliły nie tylko polskie władze, ale też zwykli obywatele, którzy przyjmowali w swoich domach uchodźców.
Czy Polska ma odwag, wol polityczn i narzdzia obywatelskie, aby zakoczy t haniebn blokad Ukrainy?Cena jest za wysoka.
AndriySadovyiNovember 25, 2023
"Naszym polskim przyjacielom (pisownia oryginalna - przyp. red.) należałoby powrócić się do rzeczywistości" - napisał w sobotę na Twitterze Andrij Sadowy. "Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie niweluje się przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy" - dodał w kolejnym wpisie. "Czy Polska ma odwagę, wolę polityczną i narzędzia obywatelskie, aby zakończyć tę haniebną blokadę Ukrainy?" - zapytał na koniec Sadowy.
Zarzuty dotyczące blokowania przez protestujących przejazdu transportów z pomocą humanitarną formułował też w czasie sobotniej wizyty w Dorohusku ukraiński wiceminister infrastruktury Serhij Derkacz. Dodatkowo oskarżył on Polaków o nieprzepuszczanie cystern z paliwem, które miały przekraczać granicę poza kolejką.
Otrzymujemy przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej ok. 30 proc. wszystkiego, co potrzebujemy dla naszego sektora energetycznego. Kiedy mamy sytuację, że ponad miesiąc te cysterny stoją już w oczekiwaniu w kolejkach to (powoduje - przyp. red.) bardzo duże napięcie, presję i duży problem dla naszych systemów energetycznych - powiedział Derkacz. Jeżeli chodziło protestującym, żeby doprowadzić do kryzysu energetycznego w Ukrainie, to im to się zaczyna udawać - stwierdził wiceminister.
Głos ws. sytuacji na polsko-ukraińskiej granicy zabrał też ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski. Myślę, że musimy mieć bardzo wyważoną politykę. Mieć plan działania. I mamy taki plan. Premier, a także wicepremier Stefaniszyna pracują z udziałem ministerstwa spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych i ministerstwa infrastruktury. Jestem pewien, że damy radę - mówił Zełenski dziennikarzom po konferencji "Zboże z Ukrainy" zorganizowanej w Kijowie. Myślę, że musimy dać naszym sąsiadom trochę czasu. Wszystko się ociepla - podsumował ukraiński prezydent, cytowany przez portal Ukrainska Prawda.
Stanowisko ws. blokady granicy przez polskich przewoźników wydała w weekend Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza. Zaapelowała ona o zakończenie protestu.
"Zdajemy sobie sprawę, że część polskich przewoźników samochodowych jest rozczarowana sytuacją rynkową i brakiem działań ustępującego polskiego rządu. Uważamy, że postulaty protestujących wymagają spokojnej dyskusji z udziałem administracji rządowych obu państw, wszystkich organizacji zrzeszających przewoźników, niezależnych ekspertów i Komisji Europejskiej. Potrzebujemy rzeczowej dyskusji, wolnej od emocji i politycznych podszeptów towarzyszących tej blokadzie!" - czytamy w apelu Izby.
Jego autorzy ocenili, że blokada uderza we współpracę gospodarczą Polski z Ukrainą oraz w przedsiębiorców z obu krajów. "Kilkanaście firm członkowskich poinformowało nas, że blokady przyniosły im straty przekraczające już 100 milionów złotych. Z powodu blokady koszty frachtu drogowego wzrosły nawet o 300 procent, zaś koszty przestoju wynoszą nawet 300 euro za dobę! Ta blokada działa niczym liberum veto - służąc części, uderza w zdecydowaną większość przedsiębiorców!" - czytamy w oświadczeniu.
Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza zaapelowała do polskich władz o "rzetelną pracę, wypełnianie swoich obowiązków i stosowanie prawa". "Granica demokratycznego państwa członkowskiego UE to nie mur berliński! Rząd odchodzi, ale państwo polskie musi działać, służyć przedsiębiorcom i podatnikom, wzmacniać europejską gospodarkę" - czytamy w komunikacie. Z kolei do strony ukraińskiej zwróciła się o "zmiany w systemie elektronicznej rejestracji pojazdów na granicy, postulowane przez protestujących polskich przewoźników".