Tego zupełnie z marszu zrobić nie można - tak profesor Mikołaj Cześnik, politolog z Uniwersytetu SWPS komentował przymiarki do tworzenia rządu przez partie, które zdobyły większość w wyborach. Gość Radia RMF24 był też pytany o przełożenie ogłoszenia wspólnego oświadczenia ugrupowań opozycyjnych o poparciu kandydatury Donalda Tuska na premiera.
Dzisiaj prawdopodobnie będą efekty rozmów Prawa i Sprawiedliwości z panem prezydentem i być może to, co ma być powiedziane przez Donalda Tuska i jego aliantów, będzie jakąś reakcją na to - mówi profesor Mikołaj Cześnik. Podkreślał także, że przełożenie ogłoszenia oświadczenia liderów opozycji o jeden dzień nie musi oznaczać trwającej walki o stołki.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Rozumiałbym to też jako jakiś taktyczny zabieg ze strony partii opozycyjnych. Pamiętajmy także, że układanie tego rządu - nawet jeśli założymy dobrą wolę wszystkich, którzy siadają do stołu - to jest trudne zadanie. Rządzenie takim krajem jak Polska, szczególnie w tym momencie dziejowym, w którym teraz jesteśmy, to nie jest prosta rzecz - mówił politolog.
Prof. Cześnik przypomniał, że nie wiadomo jeszcze, komu prezydent powierzy misję tworzenia rządu. Bronił też partii opozycyjnych, którym PiS zarzuca, że łączy je tylko niechęć do obozu kierowanego przez Jarosława Kaczyńskiego.
To może nie tyle niechęć, tylko niechęć do tego, co PiS robiło. W demokracji kwestia procedur, reguł gry jest bardzo istotna, a niestety Prawo i Sprawiedliwość ma tu sporo na sumieniu. Tym, co łączy tych 248 posłów i posłanki (tyle mandatów zdobyły w sumie KO, Trzecia Droga i Lewica - przyp. red.) a także tych 66 senatorów z bloku senackiego, jest chęć przywrócenia takich reguł, jakie były do 2015 r. - tłumaczył ekspert. Ten ustrój, mimo że nie było na to mandatu, został trochę (niektórzy mówią, że bardzo nawet) zmieniony. Kiedy zostanie przywrócony stan taki, jaki np. ustanawiała polska Konstytucja, to można się zająć politykami publicznymi różnorodnymi, no i tam trzeba szukać kompromisów. Rządy koalicyjne na tym polegają, że trzeba się troszeczkę posunąć w jednych kwestiach, by nieco więcej uzyskać w innych. Ale te kwestie ustrojowe wydają mi się najistotniejsze - podkreślał rozmówca Tomasza Terlikowskiego.
Jeśli w Polsce demokracja będzie zagrożona, jeśli ona zacznie rdzewieć, butwieć, to będziemy wszyscy z tego powodu cierpieć. Wyciąganie demokratycznych bezpieczników dotyka wszystkich, bez wyjątku. Nie przyjmuję argumentu, że ktoś może nie być tym zainteresowany, bo faktycznie to nie są tematy seksowne, one się może niedobrze sprzedają w mediach, ale jednocześnie one są istotą naszego wspólnotowego życia. To, co mówię, w żaden sposób nie zwalnia polityczek i polityków z tego, by zajmować się tym, co dla ludzi jest ważniejsze, albo bardziej interesujące - zastrzegł politolog. Być może to jest ten moment konstytucyjny, w którym jesteśmy. Oczywiście to dopiero powoduje, że cała sprawa robi się wyjątkowo trudna. Uchwalanie teraz nowej Konstytucji - na pewno to się musi wydarzyć za zgodą wszystkich sił politycznych w Polsce, siadanie razem do stołu może być dzisiaj bardzo trudne, a może niemożliwe, ale warto przynajmniej o tym mówić. Dzisiaj świat wygląda inaczej niż w 1997 r i przynajmniej niektóre rzeczy należałoby zmienić - podsumował.