Po tygodniu od otrzymania Trybunał Konstytucyjny opublikował treść wniosku premiera ws. określenia pełnego składu TK. Chociaż w samym wniosku Mateusz Morawiecki pisze o „zbadaniu konstytucyjności” przepisu, w uzasadnieniu jasno wykłada, że chodzi o jego niezgodność z Konstytucją. Przepis działa jednak od 7 lat, a jego autorami są posłowie Prawa i Sprawiedliwości.

REKLAMA

Premier kwestionuje konstytucyjność jednego tylko zdania w całej ustawie, opisującej sposób działania Trybunału: "Rozpoznanie sprawy w pełnym składzie wymaga udziału co najmniej jedenastu sędziów Trybunału". Uzasadnienie niezgodności tego przepisu z Konstytucją zajmuje 18 stron.

Wniosek premiera Mateusza Morawieckiego do Trybunału Konstytucyjnego

Autor wywodzi, że "organizacja Trybunału nie może prowadzić do jego paraliżu, także w sytuacji, gdy źródłem paraliżu będzie część sędziów Trybunału, którzy w nieuprawniony i nieuzasadniony sposób odmawiają wykonywania swoich obowiązków.

Sposób na zbuntowanych sędziów

To wyraźne nawiązanie do buntu kilku sędziów, blokującego od grudnia prace pełnych składów TK. Premier stwierdza też, że kiedy ustrojodawca życzy sobie podawania kworum potrzebnego do wydania decyzji - pisze o tym. Skoro zaś tego nie zrobił - regulacja o 11 sędziach wykracza poza moc ustawy.

Zdaniem premiera "pełny skład to po prostu sędziowie, którzy są zdolni do orzekania w danej sprawie (posiadają legitymację, nie zostali wyłączeni od orzekania, stawili się w celu wzięcia udziału w czynnościach procesowych)".

Źli ustawodawcy czyli... my

Chociaż intencji ostatecznego podważenia z pomocą Trybunału nie widać w tzw. petitum wniosku, uzasadnienie wprost mówi o niezgodności obowiązującego od 7 lat przepisu. Co więcej, pomija przykry pewnie dla rządzących fakt, że to oni są jego autorami. Podobnie zresztą jak wcześniejszych, potrzebnych im doraźnie przepisów o tym że pełny skład to 13 sędziów, a ostatnio, w ich własnym projekcie nad którym pracuje Sejm - 9 sędziów.

Co więcej, autorzy tych projektów to często te same osoby, które z jednakową energią wspierają kolejne wersje pełnego składu TK, zaprzeczając swoim wcześniejszym i późniejszym opiniom, wykluczając inne rozwiązania, do których następnie sami wracają. Tak jest np. z posłami Burzyńską, Golińską, Gołojuchem, Milczanowską i Paulem, którzy w 2015 podpisali się pod wnioskiem o podniesienie pełnego składu TK do 13 sędziów i twierdzeniem, że 9 to za mało do uznania za pełny skład TK, rok później poparli obniżenie go do 11, a ostatnio - do 9 sędziów.

Premier zaś wszystkie ich seryjnie uchwalane pomysły uznaje za niekonstytucyjne i prosi, by tak właśnie orzekł Trybunał. I żeby de facto to właśnie Trybunał orzekł, ilu sędziów sam uzna za swój pełny skład.