Z Ukrainą Viktor Orban swojej wizyty nie uzgadniał. Z Komisją Europejską również. Politycy w Europie patrzą ze zdumieniem na premiera Węgier, który najpierw przejmując prezydencję w UE, stwierdza "uczynimy Europę znów wielką" - parafrazując hasło Donalda Trumpa, by później polecieć do Moskwy, gdzie - komu jak komu, ale Władimirowi Putinowi na "uczynieniu Europy wielką" na pewno nie chodzi.
Premier Węgier przybył do Moskwy trzy dni po wizycie w Kijowie. Jak sam twierdzi, jego "misja pokojowa" ma na celu poznanie stanowisk walczących stron. Na otwartym dla prasy spotkaniu z dyktatorem Rosji Władimirem Putinem Orban powiedział, że chce omówić z nim "ważne kwestie dla Europy".
Już w czwartek przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel napisał na X, że rotacyjna prezydencja UE, którą obecnie sprawują Węgry, nie ma mandatu do nawiązywania kontaktów z Rosją w imieniu UE. Powtórzył to w piątek szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Premier Węgier Viktor Orban nie poinformował Komisji Europejskiej o zamiarze wizyty w Moskwie - powiedział w piątek rzecznik tej instytucji Eric Mamer.
Orban pojechał spotkać się z Putinem trzy dni po tym, jak wizytował Kijów. Władze w Ukrainie również jednak kręcą przecząco głowami na pytanie: czy premier Węgier konsultował tam plan swojej wizyty u dyktatora z Kremla.
W misji Viktora Orbana nie chodzi o "pokój", ale o "ustępstwa" - mówi z kolei Ursula von der Leyen, używając sformułowania "appeasement", które zostało użyte do opisu polityki ustępstw rządu Wielkiej Brytanii i Francji wobec III Rzeszy i państw Osi.
Von der Leyen nie ukrywa, że inicjatywa Orbana budzi skrajnie negatywne odczucia w Brukseli. Rzecznik KE dodaje: Wierzymy, że podważa ona jedność i determinację, którą powinniśmy pokazywać, by ta wojna się skończyła. Sens tej wizyty nie jest zrozumiały.
Jak tłumaczy Mamer, Komisja Europejska została od planów Węgier całkowicie odsunięta, mimo tego, że w UE panuje generalna zgoda co do tego, jaką politykę wobec Moskwy należy uprawiać. To nie jest kwestia komunikowania się z Orbanem. Unia ma bardzo określoną politykę w kwestii rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. Nie mamy powodu, żeby komunikować się w tej sprawie - mówi rzecznik KE.
Ta wizyta w Moskwie stawia pod dużym znakiem zapytania tradycyjną wizytę KE w kraju sprawującym prezydencję, w tym przypadku na Węgrzech, która była planowana po wakacyjnej przerwie - dodaje.
Przyjazd premiera Viktora Orbana do Moskwy w piątek na spotkanie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem podważa zaufanie do węgierskiej prezydencji w Unii Europejskiej (UE) - ocenił prezydent Litwy Gitanas Nauseda.
"Jednostronna decyzja premiera Viktora Orbana o wyjeździe do Moskwy w żaden sposób nie odzwierciedla stanowiska UE. Podważa również wiarygodność węgierskiej prezydencji w UE" - napisał Nauseda na platformie X.
Litewski przywódca podkreślił: "jeśli naprawdę chcesz pokoju, nie podajesz ręki krwawemu dyktatorowi, robisz wszystko, co w twojej mocy, aby wesprzeć Ukrainę".
Szef polskiego MSZ podszedł do kwestii nieco ironicznie. Radosław Sikorski zaznacza wprawdzie, że traktaty unijne zobowiązują Orbana do przestrzegania polityki Wspólnotowej wobec Rosji, ale polski dyplomata dodaje we wpisie na X:
"Zastanawiam się, czy premier Viktor Orban prosi Putina o uwolnienie więźniów politycznych takich jak Władimir Kara-Murza, o zwrot ukraińskich dzieci, o zaprzestanie sabotażu wobec krajów UE lub ataku Rosji/ Białorusi na granicę UE".
O ile przywódcy Unii Europejskiej zostali przez Budapeszt całkowicie zignorowani, o tyle przynajmniej Jens Stoltenberg był informowany przez gabinet Orbana o zbliżającej się wizycie.
Sam Viktor Orban przedstawia się w roli mediatora, który jako jedyny jest w stanie doprowadzić do pokoju w Ukrainie. Węgry powoli staną się ostatnim europejskim krajem, który może rozmawiać ze wszystkimi - mówił premier w Moskwie.