"To jest zamach na demokrację. Paraliż pracy gmin. Mniejszość może decydować o większości" - tak najnowsze przepisy o referendach lokalnych, nad którymi pracuje Sejm, komentuje Związek Miast Polskich. Posłowie opozycji mówią, że bez znaczących poprawek przepisy ustawy są niebezpieczne.

REKLAMA

Samorządowcy obawiają się, że artykuł mówiący, iż referendum przeprowadza się 1,5 roku po wyborach i 1 rok przed końcem kadencji oznacza, że takie głosowanie musi odbyć się dwukrotnie w każdej gminie.

W ciągu kadencji mają być dwa referenda - w każdej gminie, powiecie i województwie. W jakiej sprawie? Nie wiem. Kto ma referenda ogłaszać - marszałek Sejmu - mówi ekspert ds. legislacji związku miast Polskich Marek Wójcik. Dodaje, że głośny jest także zapis obniżający próg ważności referendum z 30 do 15 proc.

Politycy opozycji mówią, że nowe przepisy ws. referendów to cena, jaką PiS płaci za poparcie posłów Kukiz'15. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości zapowiadają poprawki do tego projektu.

Projekt ustawy autorstwa posłów Kukiz'15 zakłada, że referendum o odwołanie prezydenta miasta lub burmistrza byłoby ważne, jeśli liczba wyborców, którzy wzięli w nim udział, stanowiła przynajmniej 3/5 liczby głosów oddanych w wyborach na odwoływany organ.