Burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani powiedział, że nikt z 255 ludzi na pokładzie Airbusa American Airlines nie przeżył katastrofy. Airbus A-300 z 246 pasażerami i 9 członkami załogi spadł niedaleko lotniska JFK na dzielnicę Queens. Nie wiadomo ile jest ofiar na ziemi ani czy był to zamach czy wypadek. Według FBI na pokładzie doszło do eksplozji. Amerykańskie władze nie otrzymały żadnych pogróżek przed katastrofą samolotu.
Maszyna leciała z Nowego Jorku do Santo Domingo na Dominikanie. Do tragedii doszło tuż po godzinie dziewiątej czasu lokalnego w rejonie Newport Av. i 129 ulicy. Samolot startujący z lotniska Kennedy'ego spadł bardzo blisko lotniska, na gęsto zaludnioną dzielnicę Queens. W ogniu stoi co najmniej 12 budynków, nie wiadomo czy są to budynki mieszkalne; niewykluczone, że samolot spadł na znajdującą się tam stację benzynową. Na miejsce tragedii przyjechał burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani: "Zrobimy absolutnie wszystko, by pomóc tym ludziom, wszystko. Prezydent jest już powiadomiony, nadzoruje wszystkie służby, a te są w stanie pogotowia, wiedzą o wszystkim co się dzieje w kraju. Tak więc ludzie powinni zachować spokój" - mówił Giuliani. Na miejscu są 44 wozy pożarnicze, kilka śmigłowców. Około 200 strażaków ruszyło na miejsce katastrofy by gasić pożar.
W całym mieście ogłoszono stan najwyższego pogotowia. Wszystkie trzy lotniska w Nowym Jorku - lotnisko JFK, lotnisko La Guardia, oba na Long Island oraz lotnisko Newark na stałym lądzie w New Jersey - zostały zamknięte. Ograniczenia potrwają co najmniej do 20:00 czasu polskiego. Lotniska zostały otworzone tylko dla lądujących samolotów. Zamknięto także wszystkie dojazdy do siedziby Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku - poinformował szef ochrony ONZ. Samoloty Sił Powietrznych patrolują przestrzeń nad Nowym Jorkiem. Zamknięte wcześniej mosty i tunele w Nowym Jorku zostały znów otworzone.
Nie wiadomo na razie co było przyczyną wypadku. Mniej więcej cztery minuty przed katastrofą kontrolerzy stracili kontakt radiowy z maszyną - ujawniła Federalna Administracja Lotnictwa. Przedstawiciele administracji prezydenta USA oświadczyli, że według FBI na pokładzie Airbusa A-300 doszło do eksplozji. Obecnie trwa dochodzenie, czy eksplozja nastąpiła z powodu niesprawności technicznej samolotu czy była skutkiem sabotażu Potwierdziła się informacja, że jeden z dwóch silników oderwał się od maszyny i spadł na domek jednorodzinny. Ogień tego budynku już ugaszono. Pentagon twierdzi, że nie miał żadnych informacji o tym, aby były jakieś kłopoty na pokładzie tej maszyny i w zawiązku z tym nie było w tym rejonie żadnych samolotów wojskowych.
Sytuację w Stanach Zjednoczonych z uwagą obserwuje się na całym świecie. Wiadomo już, że rosyjski prezydent Władimir Putin nie odłoży swojego dziejszego wylotu do USA.
Airbus A-300 to jeden z pierwszych samolotów średniego dystansu. Dwusilnikową konstrukcję opracowano w latach 70., a pierwsze A-300 zaczęły latać na początku lat 80. Maszyna ma zasięg od 5000 do 7000 kilometrów, w zależności od wersji. Może zabrać na pokład do 375 pasażerów. Wyprodukowano do tej pory około 500 Airbusów A-300, które latają w 30 liniach lotniczych na całym świecie. Jest to jedna z droższych maszyn, cieszy się jednak sporym powodzeniem dzięki niskim kosztom użytkowania i dużej wygodzie dla pasażerów.
Wciąż nie ma decyzji w sprawie polskiego samolotu, który leci do Nowego Yorku. Maszyna wystartowała z warszawskiego Okęcia o 12:50 czasu polskiego. W Nowym Yorku ma planowo wylądować około 16:30 czasu nowojorskiego. Decyzję o zawróceniu samolotu można podjąć najpóźniej między czwartą a piątą godziną lotu. Zarząd naszego przewoźnika ma więc jeszcze niecałe dwie godziny na podjęcie decyzji. Zawrócenie samolotu to bardzo kosztowna sprawa. Oprócz paliwa trzeba zapłacić za hotele i wyżywienie pasażerów, którzy nie dolecą do celu. Na to średnio jest stać naszego przewoźnika.
Nie wiadomo na razie czy katastrofa samolotu jest wynikiem nieszczęśliwego wypadku, czy kolejnym zamachem. Po 11 września świat jest bardzo wyczulony na tego typu informacje. Przypomnijmy: 11 września dwa porwane samoloty uderzyły w kilkunastominutowych odstępach w dwie wieże World Trade Center w Nowym Jorku. Kilka godzin później budynki zawaliły się, grzebiąc w gruzach około 5500 osób. Tego samego dnia na ziemię spadły jeszcze dwa porwane samoloty: jeden z nich uderzył w budynek amerykańskiego Departamentu Obrony w Waszyngtonie, drugi spadł w zachodniej Pensylwanii. W czterech katastrofach zaginęło ponad 260 osób. Odpowiedzialnością za te krwawe zamachy terrorystyczne obarcza się saudyjskiego terrorystę Osamę bin Ladena i jego organizację al-Qaedę.
19:05