Armia Izraela od wczoraj prowadzi działania militarne w autonomicznych strefach palestyńskich. Eksperci ostrzegają, że zapowiedziana przez premiera Ariela Szarona, reakcja zbrojna Izraela na ostatnie palestyńskie zamachy terrorystyczne może przerodzić się w regularny konflikt zbrojny.
W sobotnich i niedzielnych zamachach zginęło 26 osób, ponad 200 zostało rannych. Po tych aktach terroru izraelski rząd uznał całą Autonomie Palestyńską za organizację popierająca terroryzm. Wczoraj samoloty i helikoptery ostrzelały budynki palestyńskich władz w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu. Potem na terytoria zarządzane przez Palestyńczyków weszły czołgi i buldożery. W Ramallah wozy bojowe zatrzymały się kilkaset metrów przed kwaterą Arafata. Według agencji Reutera, lider Autonomii jest wewnątrz tego budynku. W Gazie spychacze rozorały pas startowy palestyńskiego lotniska. Jest ono uważane za symbol rodzącego się państwa palestyńskiego. Wejściu izraelskiej armii na tereny Autonomii towarzyszą starcia z palestyńskimi bojówkarzami. W Nablusie w strzelaninie zginęła już jedna osoba. Posłuchaj relacji korespondenta RMF w Tel Awiwie, Elego Barbura:
Strona palestyńska, jako "źródło terroru" - wskazuje izraelską okupację Strefy Gazy oraz Zachodniego Brzegu Jordanu. Władze Autonomii Palestyńskiej
odrzucają zarzuty Izraela, jakoby wspierały terroryzm. „Ariel Szaron zaczął do nas przemawiać językiem rakiet i karabinów. To tylko skomplikuje sprawy. Przyniesie to jedynie przemoc i kule, zaowocuje jeszcze większym rozlewem krwi" - mówił palestyński minister Saeb Erekat. Do zaprzestania walk, obie strony wezwała Unia Europejska. W imieniu państw Piętnastki z apelem wystąpił Guy Verhofstadt, szef rządu Belgii, która w tym półroczu przewodniczy Unii. Premier wyraził przy okazji życzenie, by Unia Europejska, Rosja i Stany Zjednoczone wywarły presję na obie strony konfliktu bliskowschodniego - tak, by podjęły one dialog polityczny.
09:20