Miliony ludzi mówią wojnie „nie”. Ulicami miast całego świata przeszły potężne demonstracje, nawołujące do zakończenia działań zbrojnych na Bliskim Wschodzie i do powrotu do domu żołnierzy amerykańskich.
W Nowym Jorku protestujący skandowali „nie dla krwi za ropę”. „Zablokować imperium” słychać było w Kanadzie. „Precz z Bushem” - to z kolei hasło skandowane przez demonstrantów w Niemczech i Francji. „Mordercy” - to oskarżenie padło w Hiszpanii, w centrum Madrytu i w Barcelonie. W tych miastach na ulice wyszło około miliona ludzi.
Podczas piątkowej manifestacji rannych zostało 50 osób, 10 wciąż leży w szpitalu. Dzisiaj nie było tylu rannych, choć też doszło do niepokojów. Od samego początku uczestnicy protestu uważali, że obojętne, jak się będą zachowywać, i tak wkroczy policja. Zawsze znajdą wymówkę. Potem policja powie, że to my użyliśmy przemocy, a jak widać, o przemocy nie ma tu mowy - mówił uczestnik marszu.
I nie pomylił się. Im bliżej było do siedziby rządu, miejsca gdzie kończyła się manifestacja, tym więcej było policjantów i wozów policyjnych. W pewnym momencie zaczęły padać strzały. Jak zwykle jedni obwiniają drugich.
Po stronie policjantów opowiedział się minister spraw wewnętrznych, który stwierdził, że wczorajsze i dzisiejsze manifestacje są nielegalnie organizowane przez chuligańskie bojówki.
FOTO: Archiwum RMF
00:10