Niezależnie od tego, co sądzi się o poglądach Donalda Trumpa, kandydat republikanów na prezydenta USA potrafi być zabawny. Czasem jednak sili się na żart tak bardzo, że efekt jest co najmniej dziwaczny. W często niezdarnych próbach rozweselenia wyborców wtóruje Trumpowi jego prawa ręka, J.D. Vance. I efekt jest podobny - nerwowe spojrzenia i wymuszone uśmiechy widzów.
W piątek były prezydent Stanów Zjednoczonych powiedział zwracając się do chrześcijan, że jeśli zagłosują na niego w listopadzie, w kolejnych wyborach nie będą musieli głosować już w ogóle. Nie będziecie musieli tego robić więcej. Jeszcze cztery lata, wiecie co, wszystko będzie naprawione, będzie dobrze, nie będziecie musieli już głosować, moi piękni chrześcijanie - mówił Donald Trump na wydarzeniu zorganizowanym przez konserwatywną grupę Turning Point Action w West Palm Beach na Florydzie.
Amerykanie zachodzą teraz w głowę, co kandydat republikanów miał na myśli. Jasnej odpowiedzi nie chciał udzielić rzecznik jego kampanii. Faktem jednak jest, że niechcący Donald Trump podarował rywalom z Partii Demokratycznej sporo amunicji. Polityczni przeciwnicy regularnie oskarżają Trumpa o to, że stanowi zagrożenie dla demokracji. Przypominają jak wzywał do nieuznawania wyników wyborów z 2020 roku, co doprowadziło m.in. do krwawej jatki w czasie niesławnego ataku na Kapitol 6 stycznia 2021 roku.
"Nie będziecie musieli głosować za cztery lata" - to zaskakujące zdanie, które można interpretować jako: następnych wyborów w ogóle nie będzie, bo w USA zacznie obowiązywać dyktatura. Agencja Reutera przypomina wywiad Trumpa z grudnia ubiegłego roku, w którym stwierdził, że gdy już wygra w listopadzie, zostanie dyktatorem, ale "tylko na jeden dzień". Ta jednodniowa dyktatura - uzasadniał republikanin - miałaby mu pomóc w zamknięciu granicy z Meksykiem i w rozszerzeniu liczby odwiertów ropy.
Te słowa Trumpa często wyciągają w dyskusjach jego przeciwnicy. Sam były prezydent przyznał, ze mówiąc o "dyktaturze jednego dnia" - żartował.
Piątkową wypowiedź Donalda Trumpa o chrześcijanach skomentował już Jason Singer, rzecznik kampanii Kamali Harris. Singer określił to przemówienie jako "dziwaczne" i "wsteczne".
Chociaż nawet Trump nie bywa zawsze najlepszą wersją siebie, jego imitatorzy często sprawiają jeszcze gorsze wrażenie, gdy próbują na siłę być dowcipni w czasie wieców wyborczych.
Politico zwraca uwagę na to, że James David Vance - zaprezentowany przez republikanów jako przyszły wiceprezydent Stanów Zjednoczonych - wpadł w pułapkę na prawicowych polityków ery Trumpa. Próbuje brzmieć jak sam Trump.
Na poniedziałkowym wiecu w rodzinnym Middletown w stanie Ohio, Vance próbował żartować z demokratów, którzy jego zdaniem wszędzie dostrzegają przejawy rasizmu. Wczoraj wypiłem dietetyczny Mountain Dew, dziś też, jestem pewien, że demokraci nazwą to rasizmem - mrugnął do tłumu ewentualny przyszły wiceprezydent, a wśród wyborców zapanowała konsternacja. Politico, które zwraca uwagę na to, że wystąpienie było czymś w rodzaju "taniej imitacji Trumpa", relacjonuje, że gdy w zdezorientowanym tłumie zarechotała jedna samotna osoba, Vance zaśmiał się z własnego żartu i stwierdził "kocham was".
Ta moda na "bycie jak Trump" jest zresztą typowa dla większości głównych figur z obozu republikanów. Politico przypomina o przedziwnych wystąpieniach i histerycznym śmiechu gubernatora Florydy Rona DeSantisa, czy o jednej z najbardziej niepokojących reklamówek wyborczych w historii USA, przygotowanej na potrzeby kampanii Blake'a Mastersa, w której kandydat na senatora spacerował samotnie po pustkowiach w Tucson, wymachując pistoletem z tłumikiem przymocowanym do lufy.
Ill be the most pro-2A Senator that Arizona has ever had. Ive got the guns to prove it. Every Monday, Ill tell you about one of them. This week: @waltherfirearms PPK/S with a @deadairsilencer mask. #mondaygunday pic.twitter.com/rvokb20Q0u
bgmastersOctober 5, 2021