Wczoraj dobiegła końca 3-letnia kadencja pełniącego tę funkcję prezesa Piotra Prusinowskiego. To ostatni z pełniących funkcje prezesów SN który nie jest tzw. neo-sędzią. Dziś osoby która pełni jego obowiązki nie ma, a na to, kto je obejmie jest przynajmniej kilka pomysłów.

REKLAMA

Kto pokieruje Izbą Pracy SN?

Według samego byłego już dziś prezesa Prusinowskiego powinien go zastępować sędzia Dawid Miąsik, także "stary" sędzia, najstarszy stażem z przewodniczących wydziałów - jak nakazuje ustawa o sądach powszechnych. Mający już większość w SN neo-sędziowie jako podstawę do obsadzenia tej funkcji wskazują przyjętą przez PiS ustawę o Sądzie Najwyższym.

Prezesa trzeba było wybrać już dawno

To, że kadencja Piotra Prusinowskiego kończy się 2 września nie jest zaskoczeniem, jednak zgromadzenie sędziów Izby Pracy, które miało wybrać trójkę kandydatów na to stanowisko zostało odroczone do czasu ustawowego rozstrzygnięcia statusu tzw. neo-sędziów, a zwołujący je Prusinowski się temu podporządkował. To z jednej strony wspiera stanowisko mających w Izbie większość starych sędziów, z drugiej jednak otwiera drogę do rozwiązania opisanego w ustawie o SN.

Przepisy ustawy przewidują, że w wypadku niedokonania wyboru i wygaśnięcia kadencji prezesa, prezydent "niezwłocznie powierza wykonywanie obowiązków prezesa wskazanemu przez siebie sędziemu SN", a ten w ciągu 7 dni zwołuje zgromadzenie, które ma wskazać trójkę kandydatów na to stanowisko.

Znów kontrasygnata

Sytuacja bardzo przypomina o podobnym problemie, który przytrafił się Izbie Cywilnej. Prezydent wskazał Krzysztofa Wesołowskiego do przeprowadzenia zgromadzenia, a decyzja wymagała tzw. kontrasygnaty czyli akceptacji premiera i uzyskała ją. To wywołało oburzenie "starych" sędziów SN, ponieważ Krzysztof Wesołowski jest tzw. neo-sędzią.

Premier publicznie oświadczył wówczas, że jego podpis pod postanowieniem prezydenta jest wynikiem błędu urzędniczego, który więcej się nie powtórzy.

Kto będzie p.o. prezesa?

Do powołania sędziego, który obejmie tymczasowo funkcję kierującego Izbą Pracy i przeprowadzi w niej zgromadzenie wyborcze także potrzebna będzie kontrasygnata premiera. Nie ma raczej szans na akceptację żaden z sędziów, powołanych do SN z udziałem nieuznawanej przez premiera Krajowej Rady Sądownictwa, prezydent powinien więc szukać kandydata, którego Donald Tusk mógłby zaakceptować.

Najbardziej prawdopodobny kandydat?

Jako mającego największe szanse prawnicy wskazują sędziego Zbigniewa Korzeniowskiego. To pochodzący z Opola zawodowy sędzia, powołany do SN w marcu 2007, a orzekający na kolejnych szczeblach sądownictwa od 1992 roku.

Kandydatura Korzeniowskiego byłaby więc trudna do zakwestionowania przez "starych" sędziów, a jej szanse u prezydenta może wzmacniać choćby to, że wbrew ich oczekiwaniom w listopadzie nie uchylił ws. Pawła Juszczyszyna immunitetu sędziego Macieja Nawackiego. Korzeniowski należał też do grupy 6 sędziów, którzy zgłosili zdania odrębne do uchwały połączonych Izb Sądu Najwyższego ze stycznia 2020 roku. Uchwała dotyczyła tzw. neo-sędziów i odbierała im prawo do orzekania ze względu na wadliwe powołanie z wniosku niewłaściwie obsadzonej KRS.

Kto dziś kieruje Izbą Pracy?

Na tak postawione pytanie nikt dziś w Sądzie Najwyższym nie udziela wiążącej odpowiedzi. Były już prezes Prusinowski wskazuje, że powinien to być Dawid Miąsik, nie wyklucza, że czasowo funkcję obejmie Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska, ona sama i tzw. neo-sędziowie oczekują na ruch ze strony prezydenta.