W Sejmie rozpoczynają się komisyjne prace nad przyszłorocznym budżetem, a wraz z nimi pojawia się pytanie o "budżetowe święte krowy" - instytucje, które same proponują swoje budżety. Odpowiedzialny za budżet rząd nie może w nich nic zmieniać. Chodzi m.in. o Sąd Najwyższy, KRS, Trybunał Konstytucyjny, IPN i Kancelarię Prezydenta RP.
To, że rząd nie może ingerować w przedstawiane w budżecie plany wydatków "świętych krów", nie oznacza jednak, że nie może tego zrobić Sejm. Poselska większość zapowiada zaś odcięcie od pieniędzy instytucji, których nie uznaje, takich jak Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa czy Sąd Najwyższy. Jasno sugerowali to zarówno premier Tusk, jak i minister finansów Andrzej Domański. Sęk jednak w tym, że ewentualne cięcia wcale nie dotkną tych, których finansowanie politycy koalicji chcieliby ograniczyć.
Efekty ograniczenia środków przeznaczonych na przyszłoroczne utrzymanie instytucji i organów nieuznawanych przez rządzących nie będą raczej takie, jak oczekują posłowie.
Cięcia w budżecie Trybunału Julii Przyłębskiej nie mogą dotknąć w żaden sposób jego sędziów, bo ich zarobki nie wynikają z budżetu, ale z ustawy o TK. Ich pensje to 5-krotność ponad 7 tys. zł, czyli 35 tys. zł miesięcznie, a w wypadku prezes - ponad 42 tys. złotych.
Nie da się obciąć diet tylko sędziowskich członków KRS, a sędziowie to tylko część Rady, w której zasiadają także posłowie i senatorowie. Nie da się także skierować cięć tak, by dotknęły tylko nieuznawanych przez rząd tzw. neosędziów, którzy od dawna stanowią już większość Sądu Najwyższego. Ich zarobki także regulują przepisy inne niż budżet. Podobnie jest z zarobkami prezesa IPN czy osobami zatrudnionymi np. w Kancelarii Prezydenta RP.
Co najmniej 200 milionów złotych - tyle można byłoby oszczędzić na tych wydatkach właśnie w tych instytucjach - wyliczał na naszej antenie przedstawione premierowi możliwości minister finansów Andrzej Domański.
Możliwe oszczędności, które może wprowadzić do budżetów poszczególnych instytucji Sejm, nie mogą dotyczyć składników majątkowych ani utrzymania infrastruktury. Mogą objąć ewentualne inwestycje, zakupy rzeczowe i zatrudnienie, odbiją się więc pewnie na ograniczeniu zakupów materiałów biurowych, papieru czy tonera albo np. zmniejszeniu poborów. Mogą oznaczać zwolnienia wśród szeregowych urzędników.
A np. obcięcie przyszłorocznych wydatków kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy może się skończyć tym, że pieniędzy nie starczy dla kancelarii jego następcy, który obejmie urząd w sierpniu przyszłego roku.