Budząca ogromne kontrowersje kandydatura staje się faktem: poseł PiS Bartłomiej Wróblewski ogłosił, że zdecydował się powalczyć o stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. Bardzo krytycznie jego kandydaturę komentuje od kilku dni opozycja. Barbara Nowacka nazwała Wróblewskiego „fanatykiem”, Gabriela Morawska-Stanecka mówiła o „policzku dla kobiet”, a Małgorzata Kidawa-Błońska o prowokacji ze strony Prawa i Sprawiedliwości.
O swojej decyzji Bartłomiej Wróblewski poinformował na konferencji prasowej w Sejmie.
"Zdecydowałem się na kandydowanie na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich. To ważna funkcja, duża odpowiedzialność, odpowiedzialność za - zgodnie z art. 208 konstytucji - stanie na straży praw i wolności człowieka, obywatela w sytuacji naruszenia ich przez władze publiczne. Jestem do tej funkcji przygotowany z racji wykształcenia (prawniczego - przyp. RMF), z racji pracy zawodowej oraz z racji doświadczenia społecznego, służby drugiemu człowiekowi" - przekonywał poseł PiS.
"Jestem osobą pracowitą, konsekwentną, niezależnie myślącą" - zapewniał.
W czasie konferencji Wróblewski stwierdził, że zagrożenia dla praw i wolności "płyną z władzy publicznej w całej jej różnorodności".
"Jest to na pewno władza krajowa, ale jest to także władza europejska czy międzynarodowa. Jest to władza centralna, ale także są to władze samorządowe. Jest władza wykonawcza, ustawodawcza, ale także są sądy. I ze wszystkich tych stron mogą płynąć zagrożenia dla praw i wolności jednostki. Może płynąć także wsparcie dla tych praw" - wyliczał poseł.
Równocześnie zaznaczył, że ostatnie tygodnie pokazują, że zagrożenia dla praw i wolności jednostki płyną nie tylko ze strony władzy publicznej, ale również z innych źródeł.
"Myślę tu na przykład o globalnych koncernach medialnych czy farmaceutycznych" - wyjaśnił.
Jako trzecie źródło zagrożeń dla praw i wolności jednostki wskazał Wróblewski inne osoby.
"Wszyscy pamiętamy i wiemy, jak wiele krzywdy spotkało mieszkańców Warszawy, ale i innych polskich miast w wyniku dzikiej reprywatyzacji. Cały czas słyszymy doniesienia dot. nadużyć ze strony osób, firm zajmujących się lichwą" - wskazywał.
Jak podkreślił: "Pomoc drugiemu człowiekowi musi uwzględniać różnorodność zagrożeń, które w dzisiejszym świecie się pojawiają".
"Jeśli zostanę Rzecznikiem Praw Obywatelskich, będę się starał pomóc każdemu człowiekowi, niezależnie od wieku, niezależnie od przekonań politycznych, niezależnie od zapatrywań światopoglądowych, niezależnie od stanu zdrowia, niezależnie od orientacji. Nikt nie może być w Polsce dyskryminowany" - oświadczył również Bartłomiej Wróblewski.
O tym, że kandydatem Zjednoczonej Prawicy na nowego RPO będzie właśnie Bartłomiej Wróblewski, jako pierwszy poinformował niemal tydzień temu dziennikarz RMF FM Grzegorz Kwolek.
Jego ustalenia wywołały niemałą polityczną burzę: opozycja nie zostawiła suchej nitki na kandydaturze posła, znanego m.in. jako jeden z autorów wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie aborcji ze względu na wady płodu za niezgodną z konstytucją.
Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej nazwała kandydaturę Wróblewskiego "prowokacją".
"To on stał za wnioskiem do TK w sprawie zakazu terminacji ciąży i był jedynym politykiem PiS, który miał odwagę tego bronić, bo jest fanatykiem" - podkreślała.
"To człowiek, który stał na pierwszej linii frontu przeciwko kobietom. Teraz miałby być Rzecznikiem Praw Obywatelskich i bronić praw kobiet, przecież to jest kpina" - komentowała posłanka.
O prowokacji ze strony PiS mówiła również polityk Platformy Obywatelskiej Małgorzata Kidawa-Błońska.
"Ja mam takie wrażenie, że PiS nie chce, żebyśmy mieli Rzecznika Praw Obywatelskich, rzecznika bardzo potrzebnego w tym czasie, i szuka kandydata, który jest antyobywatelski - i robią to cynicznie po raz kolejny, tak naprawdę jakby chcieli nas prowokować i pokazywać: ‘nie macie żadnego wyboru, nie będzie Rzecznika, będziecie pozbawieni ochrony’" - mówiła.
Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka z Lewicy stwierdziła zaś, że kandydatura Bartłomieja Wróblewskiego "to policzek dla kobiet w Polsce".
"Człowiek, który składa w 2017 roku wniosek do Trybunału Konstytucyjnego (dot. zaostrzenia przepisów aborcyjnych - przyp. RMF), człowiek, który bronił zmiany ustawy w tym celu, żeby kobiety narazić na tortury, to jest policzek, potwarz" - oceniła.
"Co zrobimy w Senacie? Ja wiem, co ja zrobię. Wiem, co zrobi demokratyczna koalicja, nie wiem, co zrobią poszczególni ludzie. Ale nasze zdanie jest takie: jesteśmy po prostu oburzeni" - podkreślała Morawska-Stanecka.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Rzecznika Praw Obywatelskich powołuje Sejm za zgodą Senatu.
Po tym, jak 9 września 2020 zakończyła się kadencja Adama Bodnara, parlament już trzykrotnie próbował wybrać nowego RPO.
Dwukrotnie jedyną kandydatką - zgłoszoną wspólnie przez Koalicję Obywatelską, Lewicę i Polskę 2050 Szymona Hołowni - była mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz. Nie uzyskała jednak poparcia Sejmu, w którym większość ma Zjednoczona Prawica.
Za trzecim razem Sejm powołał na RPO kandydata PiS, wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka - na tę kandydaturę zgody nie wyraził jednak Senat, w którym większością głosów dysponuje opozycja.
Termin zgłaszania kandydatów na RPO przed próbą numer 4 wyznaczono na 19 marca.