Około 440 elektrowni jądrowych działa obecnie na świecie, wszystkie produkują około 16 procent światowej energii. 56 krajów posiada reaktory badawcze, a 220 reaktorów napędza okręty atomowe i łodzie podwodne. Blisko Polski – wyspy otoczonej reaktorami - znajduje się m.in. elektrownia w litewskiej Ignalinie.
Położona na wschodzie Litwy Ignalina jest największą działającą siłownią typu czarnobylskiego. Wielu ekspertów wskazuje ją także jako najbardziej niebezpieczną. Obiekt składa się z dwóch reaktorów o mocy półtora tysiąca megawat. Znajduje się tam również przechowalnik nisko- i wysokoaktywnych odpadów, a także instalacja przetwarzania ciekłych odpadów. Choć na razie na Litwie aż trzy czwarte zapotrzebowania na energię pokrywa ta elektrownia jądrowa, zgodnie z porozumieniem z Unią Europejską Ignalina ma zostać zamknięta do 2009 roku. Koszty jej zamknięcia szacowane są na około 3 mld euro.
Nietestowaną wcześniej hybrydą radzieckiej technologii i zachodnich systemów zabezpieczeń jest elektrownia w czeskim Temelinie. Jej budowa rozpoczęła się w latach osiemdziesiątych, uroczyste otwarcie miało miejsce w 2000 roku, przy akompaniamencie licznych protestów. Inwestycja nie podoba się zwłaszcza Austriakom – elektrownia położona jest bowiem tuż przy granicy czesko-austriackiej.
Pod względem ilości wytwarzanej energii jest to jedna z największych elektrowni atomowych na świecie. Czeskie władze utrzymują, że jej konstrukcja jest nowoczesna i nie powoduje ryzyka awarii. Nie zmienia to faktu, że przy budowie wykorzystano wzorce radzieckie. Ekolodzy dodatkowo zwracają uwagę, że popełniono też poważny błąd przy wyborze lokalizacji – elektrownia leży na uskoku tektonicznym. Dochodziło w niej do wielu awarii – żadna jednak nie dotyczyła urządzeń mających związek z atomem. Mimo to Austriacki Instytutu Ekologii Stosowanej uznał ją 5 lat temu za jedną z najbezpieczniejszych elektrowni atomowych w Europie.
Jak się jednak okazuje, Polskę otaczają kraje, w których stosowana jest energia atomowa. Poza litewską Ignaliną i Temelinem jest także czeski obiekt Dukovany, na Słowacji działają Mochovce, a na pobliskich Węgrzech Paks. Najwięcej obaw budzą słowackie Jaslovskie Bohunice – siłownia ta jest bowiem bardzo stara. Porozumienie w sprawie jej budowy ZSRR podpisało jeszcze w 1956 roku. Od początku w elektrowni notowano problemy – w związku z tym pod koniec lat osiemdziesiątych wyłączono dwa bloki. Zgodnie z umową o wstąpieniu Słowacji do Unii Europejskiej pozostałe dwa bloki także mają zakończyć pracę – jeden w tym roku, kolejny za dwa lata.
Elektrownie słowackie i czeskie Dukovany, a także ukraińskie Równe i Chmielnicki leżą bliżej niż 150 kilometrów od polskich granic. Jedynym naszym sąsiadem, który pozbawiony jest energetyki nuklearnej jest obecnie Białoruś. Jednak na fali „renesansu atomu” także Mińsk intensywnie pracuje nad jej wdrożeniem.
Z energii atomowej korzystają także nasi zachodni sąsiedzi. W Niemczech działa 12 elektrowni, najbliżej Polski znajduje się siłownia w Krümel na północy kraju. Tu jednak planowane jest stopniowe odchodzenie od energetyki jądrowej, choć debata na ten temat wciąż się toczy. Reaktory nuklearne znajdują się także w Szwecji – najbliżej polskiego wybrzeża zlokalizowano obiekt w Oskarshamn, gdzie pracują 3 reaktory. Tam również planuje się wyłączyć wszystkie siłownie – ma się to stać do 2010 roku.
Największa elektrownia atomowa w Europie będzie zlokalizowana w fińskim mieście Olkiluoto. Są tam już dwie gigantyczne elektrownie, a do 2009 roku powstać ma trzeci blok z superreaktorem. Będzie to pierwsza elektrownia atomowa zbudowana na Starym Kontynencie od ponad 10 lat. Reaktor francuskiego projektu ma mieć moc 1600 megawat.
Projekt obiektu Eurajoki jest bardzo skandynawski – wewnątrz znajdują się nawet sauny dla pracowników. Co więcej, by nie zmarnowało się nic, wykorzystywana do chłodzenia woda – gdy już się nagrzeje – jest kierowana do ogrodów z arbuzami i litewskimi winogronami. Na miejscu ma się znaleźć także miejsce na składowanie odpadów.
Armenia i Bułgaria mają najniebezpieczniejsze elektrownie atomowe w Europie – to opinia Austriackiego Instytutu Ekologii Stosowanej, opublikowana w raporcie 5 lat temu. Badacze z Austrii przyznali elektrowniom Mecamor w Armenii i Kozłoduj w Bułgarii najwięcej, bo aż 13, „negatywnych” punktów. Oceniają one wady lokalizacji, bezpieczeństwa, zaawansowany wiek i złe finansowanie.
Na kolejnych miejscach znalazło się 6 elektrowni rosyjskich. Jednak najgorsze oceny wśród krajów Unii Europejskiej – wówczas jeszcze przed rozszerzeniem o kraje byłego bloku wschodniego - otrzymała Wielka Brytania. 8 spośród 23 reaktorów zostało ocenionych na 9-10 „złych” punktów.