Sześć międzynarodowych organizacji pomocy wezwało do przerwy w amerykańskich nalotach odwetowych na Afganistan. Wszystko po to by jeszcze przed zimą dostarczyć dla ludności tego kraju tak niezbędnej pomocy żywnościowej. Tymczasem Talibowie, podobnie jak w minionych dniach, podali bilans kolejnej nocy nalotów.
Według nich jeden z amerykańskich pocisków uderzył w konwój ciężarówek wiozących uciekinierów z bombardowanego Kandaharu. Talibowie nie podali jednak ile osób mogło zginąć. "Podczas nalotu bomba albo rakieta zabiła wszystkich jadących, którzy usiłowali uciec z Czunai" - powiedział przedstawiciel ministerstwa informacji Abdul Hanan Himat. Według niego w nocy i rano niedaleko Kandaharu podczas nalotów zginęło 20 cywilów - ośmiu w okręgu Tandżoa i 12 w rejonie Czunai. Co najmniej 25 osób zostało rannych. Żadna z tych informacji nie została potwierdzona przez niezależne źródła. Jednocześnie przywódca Talibów mułła Mohammed Omar zapowiedział, że "wielki niewierny" czyli Stany Zjednoczone zostanie pokonany. Podkreślił, że Talibowie gotowi są na wszystko, gdyż toczą święta wojnę. Oświadczenie Omara opublikowała afgańska Islamska Agencja Prasowa.
Rano, po intensywnych nalotach nocnych, amerykańskie samoloty kontynuowały ataki na Kandaharze, Kabul i Dżalalabad. Celami bombardowań były obiekty wojskowe Talibów.
foto TV Al-Jazeera
12:50