Wielki sukces propagandowy osiągnęły siły koalicji. Rano kolumna amerykańskich czołgów i transporterów opancerzonych wjechała do centrum Bagdadu i dotarła do kwatery głównej partii Baas. Zanim obrońcy miasta otrząsnęli się z zaskoczenia i przystąpili do kontrataku, konwój wycofał się poza linię frontu.
Jak podaje brytyjska telewizja Sky News podczas porannego rajdu Amerykanie stracili jeden czołg; zginął jego dowódca, a dwóch członków załogi zostało rannych. Według przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, straty po stronie irackiej liczone są w setkach osób.
Generał Victor Renuart z Centralnego Dowództwa wojsk amerykańskich i brytyjskich nie chciał ujawnić militarnego celu tej operacji, podkreślał jedynie jej znaczenie propagandowe.
Sądzę, że dla mieszkańców Bagdadu stało się oczywiste, że siły koalicji są już na przedmieściach. To był również bardzo jasny sygnał dla irackiego reżimu, że możemy atakować w czasie i miejscu, które uznamy za najbardziej dogodne. Dotyczy to również irackiej stolicy - mówił Victor Renuart.
Relację z przejazdu Amerykanów przez Bagdad nadały niemal wszystkie stacje telewizyjne świata, ale minister iracki informacji Mohammed Sajed al Sahaf twierdzi, że nie było żadnego rajdu, a nagranie zrobiono w miejscowości Abu Greib odległej o 35 kilometrów na południowy zachód od Bagdadu.
Nie ma ich na przedmieściach Bagdadu, są tylko w paru miejscach na południe od Abu Ghreib. Pokazując to nagranie, Amerykanie chcą ukryć swoją porażkę, której doznali w walkach o międzynarodowe lotnisko imienia Saddama.
Fakt zajęcia lotniska potwierdzają jednak dziennikarze podróżujący wraz z oddziałami amerykańskiej armii. O wiele trudniej jest znaleźć ślady walk w Bagdadzie, bo Irakijczycy wpuszczają zagranicznych korespondentów tylko do tych miejsc, do których chcą.
Foto: Archiwum RMF
23:10