Anna Maria Żukowska nie bierze jeńców i nie przebiera w środkach. Posłanka Nowej Lewicy skomentowała dzisiejsze słowa Szymona Hołowni, który stwierdził, że w kwestii aborcji "potrzeba spokoju". "Wyp...aj z tym spokojem" - napisała na platformie X parlamentarzystka.

Szymon Hołownia chce w ramach koalicji rządzącej "pięknie się różnić". "Różnimy się w koalicji w sprawie aborcji; mówiąc o tej kwestii trzeba nam spokoju i cierpliwości, aby walcząc o dobro, nie wprowadzić więcej zła" - przekazał marszałek Sejmu w iście stoicki sposób.

Hołownia ocenił, że w obecnej sytuacji politycznej większe szanse ma zmiana prawa aborcyjnego poprzez zgodę w referendum, niż w Sejmie.

Wyjaśnił też, że obecny Sejm jest dużo bardziej konserwatywny, niż polskie społeczeństwo, m.in. składając się w 70 proc. z mężczyzn. "Chcecie realnej zmiany, to może być już trudno w tym Sejmie - dużo łatwiej będzie w polskim społeczeństwie. I dlatego mówimy o referendum" - wskazał. Dodał, że w Polsce 2050 każdy chce liberalizacji obecnego prawa aborcyjnego, a różnice dotyczą zakresu tej liberalizacji. "Musimy ze sobą rozmawiać. Nie możemy się na siebie drzeć, nie możemy się okładać, nie możemy pokazywać sobie środkowego palca" - apelował marszałek i odpowiedź nadeszła. Brutalna.

Anna Maria Żukowska "zwraca się z apelem"

"Wyp...aj z tym spokojem" - zwróciła się do Szymona Hołowni Anna Maria Żukowska na platformie X.

Dzisiejsze słowa posłanki z Nowej Lewicy są bezpośrednią kontynuacją jej wystąpienia z mównicy sejmowej. 6 marca Anna Maria Żukowska grzmiała w Sejmie, a gromy ciskane były właśnie w kierunku marszałka Hołowni.

"Dla was nigdy nie jest dobry czas, by zająć się sprawą aborcji. Zamrażarkę sejmową zamienił pan na uśmiechniętą chłodnię" - mówiła wówczas posłanka, zarzucając męskiej części parlamentu, że bez końca odkładają prace nad projektami dotyczącymi liberalizacji prawa do aborcji.

Reakcja Żukowskiej wynika z faktu, że Hołownia podjął decyzję o przeniesieniu procedowania w Sejmie projektów dotyczących aborcji z 6 marca na 11 kwietnia, tuż po pierwszej turze wyborów samorządowych. Marszałek tłumaczył, że znajdujemy się "w środku gorącej kampanii wyborczej", a decyzja o przesunięciu prac "jest efektem długich rozmów i konsultacji".