Ponad połowa kobiet została ministrami w nowym rządzie Mateusza Morawieckiego. "To znak, że PiS traci władzę, bo w przeciwnym razie w gabinecie dominowaliby panowie. Jarosław Kaczyński wystawia panie wtedy, kiedy przedsięwzięcia polityczne nie mają większych szans powodzenia" - mówi na antenie internetowego Radia RMF24 dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny Kultury Liberalnej.
Coraz więcej publicystów zwraca uwagę na to, że podczas podpisywania umowy koalicyjnej (między Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą) obecni byli sami mężczyźni, mimo feministycznych poglądów każdej z partii. W powstającym rządzie Donalda Tuska, kobiety nie będą stanowiły większości, chociaż w KO, Polsce 2050 i Lewicy głośno mówiło się o potrzebie równej pozycji kobiet.
Z kolei w tymczasowym rządzie Mateusza Morawieckiego większość stanowisk ministerialnych zajmują kobiety. Gdyby gabinet Mateusza Morawieckiego miał szansę się utrzymać i gdyby miał jakiekolwiek szanse powodzenia, to połowy kobiet byśmy tam nie zobaczyli - komentuje dr Jarosław Kuisz w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim.
Według niego to spektakl, który w najlepszym przypadku przypomina o hipokryzji w sprawie równouprawnienia płci w polityce.
Pojawia się coraz więcej głosów, jakoby w zbliżających się wyborach prezydenckich kandydatką Prawa i Sprawiedliwości miała zostać była premier Beata Szydło. Takie posunięcie ze strony PiS-u miałoby być kolejną próbą zbudowania wizerunku partii, jako szanującej kobiety i progresywnej.
Dr Kuisz przywołuje sytuację z 2015 roku, kiedy Beata Szydło została zaproszona do tego, żeby kandydować na stanowisko premiera. Jego zdaniem, miało to przedstawić PiS jako partię, która potrafi powierzyć odpowiedzialne stanowiska kobietom. W 2017 roku Beata Szydło złożyła jednak rezygnację z funkcji premiera. Nowym prezesem Rady Ministrów został Mateusz Morawiecki.
Jarosław Kaczyński wystawia panie wtedy, kiedy przedsięwzięcia polityczne nie mają większych szans powodzenia albo służą jako kwiatek do kożucha. To jest smutne, ale prawdziwe - stwierdził nasz rozmówca.
W rządzie Platformy Obywatelskiej także przewinęło się wiele kobiecych postaci, takich, jak była premier Ewa Kopacz, a także obecna marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska, która w 2020 roku zrezygnowała ze startu w wyborach prezydenckich.
Musimy podkreślić, że sukces kobiet w takiej czystej polityce partyjnej trzeba sobie wyciosać. Gdybyśmy mieli zobaczyć kobietę na takim naprawdę prominentnym stanowisku, to musiałaby ona pokonać Włodzimierza Czarzastego, Donalda Tuska czy Jarosława Kaczyńskiego w otwartej walce - komentuje dr Jarosław Kuisz.
Zdaniem eksperta taki sukces niekoniecznie mógłby przynieść zadowolenie tym, którzy promują obecność kobiet w polityce. Bowiem kobieca postać, która by się wybiła, mogłaby reprezentować zupełnie inne wartości, niż te, które promują feministyczni politycy. W ostatnim czasie u pań potrzeba pewnych umiejętności politycznych i dozy charakteru, która pomaga odmówić pewnym mężczyznom, a innych pociągnąć za sobą i podporządkować. Na razie takich pań na politycznej scenie nie widzimy, ale może się zdziwimy - mówi na antenie internetowego Radia RMF24 dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny Kultury Liberalnej.
Opracowanie: Wiktoria Krzyżak