Aż 9 tysięcy pacjentów co roku w Polsce ma amputowaną nogę. Powód? To zaawansowana miażdżyca tętnic obwodowych. "Ta choroba po 70. roku życia dotyka co drugiego człowieka" - przyznaje w rozmowie z Maciejem Grzybem ordynator oddziału wewnętrznego krakowskiego szpitala Bonifratrów Bogusław Rudel. W sobotę w Krakowie i Poznaniu zorganizowano białą sobotę naczyniową. Lekarze pomagali zdiagnozować miażdżycę i doradzali, jak zapobiegać tej chorobie.
Maciej Grzyb: Co powinno nas niepokoić?
Bogusław Rudel: Powinien nas zaniepokoić ból kończyn. Specyficzny ból kończyn taki, który pojawia się w trakcie chodzenia. Najczęściej jest to ból łydek, czasem ud, pośladków. Taki objaw nazywamy chromaniem przestankowym, czyli idziemy np. 50 m, pojawia się ból, który nam nie pozwoli poruszać się dalej, musimy się zatrzymać, poczekać odpocząć aż ból minie i możemy dalej.
Czyli to nie jest ból związany ze zmęczeniem?
To jest ból związany z tym, że zaczyna nam jak gdyby brakować tlenu w mięśniach. Trzeba tu odróżnić to od innych bólów, które są związane z chorobą zwyrodnieniową, z żylakami. Ta akcja nastawiona jest właśnie na wyłapanie pacjentów z miażdżycą tętnic obwodowych.
Kto jest najbardziej narażony na tę chorobę?
Narażeni jesteśmy wszyscy, bo miażdżyca występuje u wszystkich. Natomiast bardziej narażeni są palacze, pacjenci z wysokim cholesterolem, pacjenci z cukrzycą. U nich ta choroba występuje częściej.
Czyli możemy tak naprawdę spowolnić objawy?
Możemy. Odpowiednim trybem życia, odpowiednią dietą, aktywnością fizyczną. Natomiast do końca zatrzymać się ich nie da.
Czy osoby młode też są narażone?
Bardzo rzadko. Na ogół osoby młode na miażdżyce nie chorują.
Jaki wiek, w którym już można domyślać się, że takie objawy powstają?
Zdarzają się pacjenci w wieku czterdziestu kilku lat, ale najczęściej są to osoby po 60., 70. roku życia.
Czy tryb pracy, sposób w jaki żyjemy, w jaki się odżywiamy też może przyśpieszyć objawy miażdżycy?
Tak. Na pewno dieta wysokotłuszczowa, palenie tytoniu, otyłość, która prowadzi do cukrzycy, a w konsekwencji do powikłań z nią związanych. Nasz mało aktywny tryb życia też ma na to wpływ.
A siedzący tryb pracy na przykład?
W sensie małej aktywności fizycznej - tak.
Czyli osoby, które się dużo ruszają, mogą spowolnić ten proces?
Tak. U osób, które się dużo ruszają, uprawiają sport, biegają te objawy występują znacznie później.
Jeżeli te objawy już się pojawią, co tak naprawdę nas - pacjentów - czeka?
Jeżeli wystąpi objaw chromania przestankowego, powinniśmy zasięgnąć porady lekarskiej. Tylko właściwe prowadzenie przez lekarza pozwoli nam uniknąć pojawienia się tych najbardziej zaawansowanych stadiów choroby, które grożą już bezpośrednio amputacją kończyny oraz śmiercią z innych przyczyn. Pacjenci z miażdżycą kończyn dolnych narażeni są na zawał serca, udar mózgu czy nagły zgon sercowy.
Warto zgłosić się szybko do lekarza. Czeka nas jakieś leczenie farmakologiczne czy zabieg?
W zależności od tego, jaki stopień zaawansowania tej choroby będzie u nas. Jeżeli jest to tak zwane przewlekłe niedokrwienie, czyli objawy bólu po przejściu określonego dystansu, najczęściej zaczyna się od leczenia zachowawczego. A to oznacza nauczenia pacjenta właściwego chodzenia, tak zwanego treningu marszowego, redukcji jego cholesterolu, sprawdzenia czy nie ma cukrzycy, podania leków typu Aspiryna, walki z paleniem.
I to w pierwszym etapie wystarcza. Na jak długo?
Rokowanie w przewlekłym niedokrwieniu jest stosunkowo dobre. W tym wypadku - jak mówią - nam statystyki, po pięciu latach większość pacjentów ma tą chorobę na podobnym poziomie. Zupełnie inny rodzaj, inny przebieg ma choroba w najwyższym stadium zaawansowania, czyli tak zwanym krytycznym niedokrwieniu. Jakie są objawy? To jest ból spoczynkowy, owrzodzenie niedokrwienne, na przykład na stopie, bądź martwica tkanek i w tym stadium rokowanie jest bardzo złe. Pacjent taki jest zagrożony i utratą kończyny, i śmiercią. Śmiertelność jest bardzo wysoka i sięga takiej śmiertelności, jak w niektórych chorobach nowotworowych. Także to jest rzeczywiście poważny problem i cała ta akcja też ma na celu wychwycenie takich pacjentów.
Czy my możemy w jakiś sposób zbagatelizować te objawy? Czy one są na tyle dokuczliwe, że nie sposób ich nie zauważyć?
Objawy są dokuczliwe i nie ustępują samoistnie, nie mniej jednak trafiają do nas pacjenci, którzy bagatelizują przez wiele lat te objawy. Jeżeli się prześledzi ich wywiad, to się okazuje, że od wielu lat oni cierpią na tą chorobę, nie mniej jednak nie zgłaszają się do lekarza. To błąd, bo na pewnym etapie rozwoju choroby może zagrażać amputacja. Utrata kończyny wiadomo, że jest to trwałe kalectwo i niesie za sobą konkretne konsekwencje.