Rok od wybuchu epidemii koronawirusa w chińskim Wuhan życie wraca tam do normy. Mieszkańcy nie boją się już dużych skupisk – gromadzą się na targach, podróżują komunikacja miejską. Pewne obawy wśród nich wzbudzają natomiast cudzoziemcy, ponieważ – jak oceniają w rozmowie z PAP wuhańczycy – nie wszystkie kraje tak samo dobrze radzą sobie z pandemią.

REKLAMA

Rok od wykrycia pierwszych przypadków koronawirusa mieszkańcy Wuhanu w Chinach nie boją się już dużych skupisk - wychodzą na targ, podróżują metrem. Większe obawy wzbudzają w nich cudzoziemcy.

Niektórzy mieszkańcy miasta unikają wsiadania do windy razem z cudzoziemcami lub oddalają się od nich na ulicy. Oglądałem pięć lub sześć mieszkań, a połowy nie chcieli mi wynająć. Właściciele mówili, że jestem obcokrajowcem. Chodzi o to, że boją się Covidu - mówił w rozmowie z PAP Włoch o imieniu Iury, który przeniósł się niedawno do Wuhanu.

Pracownik agencji nieruchomości o nazwisku Wan powiedział PAP, że decyzję o wyborze najemcy podejmują indywidualnie właściciele mieszkań. Zapewnił, że obcokrajowcy również wynajmują lokale za pośrednictwem jego firmy. Także Iury’emu udało się bez większych problemów znaleźć mieszkanie.

Wuhańscy taksówkarze pytają obcokrajowców, kiedy przybyli do Chin, mimo że niemal od początku pandemii wszystkie osoby przyjeżdżające do tego kraju poddawane są obowiązkowej 14-dniowej izolacji. Prasa codziennie informuje o nowych "przypadkach przywleczonych z zagranicy", które wykrywane są w czasie kwarantanny.

U nas epidemia jest zasadniczo pod kontrolą, ale nie wiemy, skąd wy jesteście, ani jaka jest sytuacja z epidemią w waszym kraju - tłumaczy PAP kierowca pracujący w Wuhanie dla platformy taksówkowej.

Nowe teorie na temat pochodzenia koronawirusa

Chińczycy szczególnie krytycznie wyrażają się o sytuacji epidemicznej w Stanach Zjednoczonych, gdzie odnotowano już ponad 15 mln infekcji i 290 tys. zgonów. Wpisuje się to również w coraz bardziej napięte relacje pomiędzy Pekinem a Waszyngtonem.

Państwowe chińskie media podchwytują zagraniczne doniesienia prasowe, sugerujące, że wirus krążył po świecie wcześniej, niż wykryto go w Wuhanie. Pojawiła się nawet teoria, że mógł przybyć do chińskiego miasta na sprowadzanych z zagranicy mrożonkach.

Władze przebadały niemal wszystkich mieszkańców. Wuhańczycy nadal zachowują ostrożność w miejscach publicznych

W Wuhanie odnotowano zdecydowaną większość zakażeń koronawirusem i zgonów na Covid-19 w Chinach. Nawet po zniesieniu niemal trzymiesięcznej kwarantanny wuhańczycy spotykali się w innych miastach kraju z przypadkami niechęci i dyskryminacji.

Wcześniej tak było. Ale to się zmieniło po powszechnych testach - mówi PAP mężczyzna o nazwisku Yan, który prowadzi w Wuhanie kawiarnię. W maju władze przebadały na koronawirusa prawie wszystkich mieszkańców 11-milionowego miasta, a chińskie media oceniały, że stało się ono prawdopodobnie najbezpieczniejszym miejscem świata, jeśli chodzi o zagrożenie infekcją.

Nie porównujemy się z nikim. Nie mówimy, kto lepiej, a kto gorzej radzi sobie z wirusem. Staramy się po prostu uniknąć powrotu epidemii - przekonuje Wan z agencji nieruchomości.

Wuhańczycy mają świadomość, że obecnie, przy niemal całkowitym braku restrykcji i swobodzie podróżowania po kraju, wirus wciąż może powrócić do miasta. Większość osób w dalszym ciągu zakłada w miejscach publicznych maseczki ochronne, a w metrze, autobusach i taksówkach są one obowiązkowe.