W Homlu, na południowym-wschodzie Białorusi przy granicy z Ukrainą, sąd skazał na siedem dni aresztu jedną z organizatorek imprezy dla dzieci-uchodźców z Ukrainy – powiadomiło Radio Swaboda.

REKLAMA

Jak podaje portal, w poniedziałek w miejskim parku miała się odbyć impreza dla ukraińskich dzieci, jednak jego uczestników rozgoniła milicja. Dwa dni później Ała Karałenka, jedna z organizatorek imprezy dla dzieci, została zatrzymana. Dziś poinformowano, że kobietę ukarano siedmioma dniami aresztu. Nie wiadomo, na czym polegało jej przewinienie.

Według informacji Radia Swaboda impreza ostatecznie odbyła się, lecz w innym miejscu.

Swaboda cytuje prorządowe media społecznościowe, które podały, że milicja interweniowała w obawie przed "prowokacjami i hasłami politycznymi", a także dlatego, że impreza była nieuzgodniona z władzami. Wiadomo, że na spotkanie w parku dzieci miały przynieść zrobione własnoręcznie "gołębie pokoju". W programie były konkursy i zabawy.

Media: Białorusini masowo dostają wezwania do komisji wojskowych

Tymczasem portal Zierkało (zerkalo.io) poinformował, że Białorusini z obwodu homelskiego masowo dostają wezwania do komisji wojskowych. Tych, którzy już tam byli, informowano, że przyczyną są ćwiczenia z mobilizacji i sprawdzenie, czy wszyscy są na miejscu.

Wezwania są wręczane ludziom m.in. w pracy, a otrzymują je także osoby, które mają urlopy bezpłatne - wynika z relacji czytelników portalu. Wśród miast, których mieszkańcy są wzywani, znajdują się m.in. Mozyrz, Żłobin czy Swietłahorsk.

Według doniesień ze Swietłahorska wezwania dostają nawet mężczyźni, którzy nigdy nie służyli w wojsku. Lekarze mają natomiast podpisywać oświadczenia, że nie wyjadą z kraju. Wezwania otrzymywali m.in. pracownicy koncernu Biełaruśkalij.

Wszystkie osoby, które przychodzą do komisji, są po sprawdzeniu personaliów odsyłane do domu.

Mieszkaniec Homla powiedział portalowi, że w komisji podkreślono, iż w kraju nie ma żadnej mobilizacji.

Wezwania wręczano również kobietom objętym obowiązkiem wojskowym. Pielęgniarka z Rzeczycy powiedziała, że zgromadzonych trzymano przez kilka godzin, po czym zwolniono. Na pytanie, czy będą jeszcze wzywani, usłyszała odpowiedź, że nie.