Fundusz poręczeniowy Amber Gold okazał się być fikcją. To najnowsze ustalenia prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie trójmiejskiej spółki. Prokuratura w Łodzi, która przejęła śledztwo od kolegów z Trójmiasta, znajduje coraz więcej dowodów na przestępczą działalność Marcina P. i jego żony.
Fundusz poręczeniowy miał gwarantować depozyty złożone przez klientów Amber Gold do wysokości 250 tysięcy złotych. Każdy klient był informowany, że pewien procent z ich lokat będzie wpłacany właśnie na ten fundusz.
Okazało się jednak, że przez cały czas działalności funduszu trafiło na niego niewiele ponad 200 tysięcy złotych. Jedyną osobą, która korzystała z tych środków była żona biznesmena. Katarzyna P. jednocześnie zasiadała we władzach tego funduszu. Kobieta wypłacała pieniądze przy użyciu swojej służbowej karty, a pieniądze miały służyć na jej bieżące wydatki.
Jak się dowiedział reporter RMF FM Roman Osica, za niespełna miesiąc śledczy powołają biegłego, który kompleksowo oceni przepływy finansowe a także przeanalizuje pliki pozyskane z komputerów zabranych z siedzib Amber Gold.