Troje lżej rannych w wypadku polskiego autokaru w Niemczech opuści we wtorek szpitale i będzie mogło wrócić do kraju - poinformował szef policji w okręgu Dahne-Spreewald Joern Preuss. Według jego informacji, jak dotąd zidentyfikowano już siedem z 13 ofiar katastrofy: pięciu mężczyzn i dwie kobiety. Wśród zmarłych, których tożsamości nie potwierdzono, są trzy kobiety i dwóch mężczyzn.
Procedury identyfikacji ciał ofiar rozpoczęły się w nocy z niedzieli na poniedziałek, a ostateczna lista osób, które zginęły w wypadku, ma być znana w ciągu kilku godzin. Premier Brandenburgii Matthias Platzeck nie wyklucza, że do zidentyfikowania niektórych ofiar mogą być konieczne badania DNA.
Niemiecka policja namawia tymczasem część rodzin ofiar wniedzielnej katastrofy, by zrezygnowała z oglądania ciał bliskich. Jak dowiedział się specjalny wysłannik RMF FM Piotr Świątkowski, zwłoki niektórych osób są potwornie zmasakrowane.
Jak można będzie zidentyfikować ciała ofiar bez oględzin dokonanych przez krewnych i nie uciekając się aż do badań DNA? Rodzinom można pokazać zdjęcia. Niemcy wolą też prosić o pomoc w identyfikacji współpracowników ofiar z nadleśnictwa Złocieniec. Tym ludziom być może będzie łatwiej poradzić sobie z emocjami. Decyzja pozostaje jednak po stronie rodzin.
Joern Preuss poinformował, że w szpitalach w Berlinie przebywa jeszcze 29 poszkodowanych Polaków, dwie ciężko ranne osoby wciąż walczą o życie. W Polsce trwa tymczasem rezerwowanie miejsc dla rannych, którzy mogliby powrócić do kraju. W Polsce trafią do placówek w Szczecinie i okolicach.
Do Niemiec przybyła z Polski grupa ponad 100 bliskich ofiar i poszkodowanych w wypadku. Tylko trzy rodziny z tej grupy zdecydowały się zostać na noc z poniedziałku na wtorek w przyszpitalnym hotelu w Königs Wusterhausen. Reszta rodzin i przyjaciół poszkodowanych opuściła już placówkę.