Ktoś zerwał policyjną plombę założoną na drzwiach domu odsiadującego karę więzienia Marka Falenty. Potwierdzenie tego faktu z Komendy Głównej Policji uzyskał poseł PO Krzysztof Brejza. Twierdzi on, że doszło do włamania i splądrowania domu głównego sprawcy afery podsłuchowej. Temu już policja zaprzecza.
Polityk Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza twierdzi, że doszło do włamania do mieszkania Marka Falenty. Sygnał w sprawie zerwania plomby i splądrowania domu - jak mówi dziennikarzowi RMF FM - otrzymał z wiarygodnego źródła.
Nie mam powodów, by w to nie wierzyć, tym bardziej, że informacja o plombie się potwierdziła - dodał Brejza.
Pytanie, kto tam był i czego szukał tuż przed wyborami w sprawie, która dotyczy zamachu stanu. Ciekawe, dlaczego policja takimi ogólnikami potwierdza sytuację, którą ja opisuję i ujawniam. Przecież sprawa, którą powinny się zająć służby specjalne - powiedział w rozmowie z naszym reporterem.
Natomiast policja zaprzecza, że doszło do włamania i że ktoś wchodził do domu Marka Falenty. Jak powiedział nam rzecznik komendy stołecznej - wszczęto jedynie postępowanie wyjaśniające w sprawie o wykroczenie "zniszczenia policyjnej plomby".
Marek Falenta, biznesmen skazany w aferze podsłuchowej, został zatrzymany w Hiszpanii w kwietniu. Wcześniej Sąd Okręgowy w Warszawie na wniosek policji wydał za nim Europejski Nakaz Aresztowania, po tym gdy nie stawił się 1 lutego w zakładzie karnym, by odbyć karę więzienia. W 2016 roku został skazany na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową. Sprawa dotyczyła nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. na zlecenie Falenty w warszawskich restauracjach osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika. Ujawnione w tygodniku "Wprost" nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska.